poniedziałek, 15 lutego 2016

Dziewiąty

           - Przypominam, że mieszkasz z dziewczyną - rzucił Nicolas, gdy środkowy uwiesił się na jego znajomej.
            - Musisz wszystko psuć? - wybełkotał siatkarz.
            Jakimś cudem Andrzej, wsparty o Martę i Uriarte, powoli włóczył nogami. Po mijanych przez nich ulicach niósł się pijacki monolog chłopaka. Na szczęście w końcu dotarli na właściwe osiedle.
       - Nie mam zamiaru obrywać za niego. Ja mu do gardła nic na siłę nie wlewałem - jęknął Argentyńczyk.
- Boisz się jego partnerki? - dziewczyna spojrzała na niego zdumiona.
- Nie chcę, żeby miała mnie za winowajcę. Potem będzie patrzeć na mnie krzywo przez resztę sezonu.
- Faceci - mruknęła pod nosem szatynka. - Chyba ci poskąpili w niebie osobowości wyszczekanego Latynosa.
- Po prostu nie jestem zbyt dobry w kontaktach z cudzymi wściekłymi dziewczynami...
- Nie tłumacz się - przerwała mu. Pochyliła się, zdjęła swoje buty na obcasie i wręczyła je rozgrywającemu.
- Co ty robisz?
- Pilnuj ich i tu zaczekaj. Ja spróbuję nie zabić się z nim na schodach.
Musiała wziąć sprawy w swoje ręce. Widząc spanikowanego Uriarte, miała ochotę się roześmiać. Gdzie ci mężczyźni? Jedną podróbkę targała ze sobą na drugie piętro. Gdyby mieszkał wyżej, pewnie odpadłoby jej w końcu ramię. Z kieszeni męskiej kurtki wydobyła klucze. Ledwo mieściła je w zamku, ktoś otworzył drzwi z drugiej strony.
- Dobry wieczór - powiedziała Niesnasek. - Przyprowadziłam Andrzeja.
- Matko, musiałeś się tak zaprawić? - Brunetka przewróciła oczami, ale nie doczekała się odpowiedzi. Przyglądała się chwilę kompletnie niekontaktującemu narzeczonemu, a potem jego towarzyszce.
- Może zaprowadzę go do łóżka, kanapy, czegoś takiego? Trochę waży. - Skrzywiła się Marta.
- Przepraszam, już go przejmuję. Zaczekaj tutaj.
Inga w końcu pokonała pierwszy szok. Nie siląc się na ostrożność i delikatność ulokowała chłopaka na kanapie. Z kolei szatynka stała pod półprzymkniętymi drzwiami i zastanawiała się, jak wybrnąć z twarzą z tego spotkania.
- Jestem Inga. Dziękuję za oddanie zguby. - Właścicielka mieszkania wyciągnęła rękę do dziewczyny.
- Marta. Nie ma sprawy. Po prostu nie chciałam, żeby zrobił coś, czego by rano żałował.
- Czy on…
- Nie. Do niczego z nikim nie doszło. Lepiej zapobiegać - uśmiechnęła się nieznacznie. - Zwłaszcza, że dużo o tobie opowiadał.
- Z kim w ogóle mam przyjemność? Żaden z kolegów się nim nie zainteresował? - dopytywała Serafińska.
- Jestem… - zawahała się. - Znajomą Nicolasa Uriarte. Byłam na tej samej imprezie. Pomógł mi go dostarczyć pod właściwy adres.
- A gdzie on jest teraz? - wyjrzała na pusty korytarz.
- Czeka na dole. Bał się konfrontacji z tobą - ujęła ostrożnie sytuację w słowa.
- Ze mną? - Dziewczyna wybuchła śmiechem.
- Pomyślał, że weźmiesz go za winnego - odparła Marta równie rozbawiona.
- Tym bardziej dziękuję ci za fatygę. Rzadko która dziewczyna, zachowałaby się tak na twoim miejscu.
- Nie jest w moim typie - uśmiechnęła się. - Lepiej już pójdę. Dobranoc.
- Życzę więcej odwagi w kontaktach damsko-męskich twojemu typowi. Dobranoc - powiedziała nauczycielka na pożegnanie i zamknęła drzwi.

~~~~

Nie wypuścił jej z objęć przez kolejnych kilka utworów. Początkowo czuła się strasznie spięta, ale coraz bardziej rozluźniała mięśnie. Wojciech wyraźnie korzystał z sytuacji i milczał. Według szatynki nie musiał nic mówić. Jego spojrzenie było wystarczająco peszące.
Nie odpowiedziała mu wtedy i teraz też nie zamierzała. Czuła rumieńce na swoich policzkach, a bardzo jej zależało na pozostaniu obojętną. Siatkarz był zbyt pewny siebie. Nie planowała zostać niczyją zdobyczą.
- O czym myślisz? - usłyszała pytanie blisko swojego ucha.
- Chyba powinieneś oszczędzać nogę - odparła rzeczowo.
- Możemy wyjść na zewnątrz - zaproponował szatyn.
- Och, daj spokój. Jakie “my”? Nie przyszłam tu ani z tobą, ani dla ciebie.
- To mogę ci pomóc poszukać znajomych, jeśli chcesz już iść - łapał się każdej szansy.
- Tak się składa, że ostatni raz widziałam przyjaciółkę  z twoimi kumplami - warknęła.
- Proszę, proszę. Będziemy mieć wspólnych znajomych - zaśmiał się.
- Nie ciesz się tak. Ona w niczym ci nie pomoże. Lepiej poszukaj gdzieś Uriarte.
- Myślałem, że wszystkie lecą na Facundo, a tu proszę - rozglądał się po sali. - Nie widzę go nigdzie. Sprawdzimy na zewnątrz, czy czekamy?
Przygryzła wargę, nie wiedząc co robić. Odruchowo sprawdzała telefon  i odetchnęła z ulgą, widząc SMS od Marty.
Wrona się skończył. Odprowadziłam go z Nico do domu. Nie denerwuj się. Już wracam :*
Byle szybko! Włodarczyk się mnie uczepił, jak rzep psiego ogona. Nie zabłądźcie w krzakach :D
Chyba zwolnimy, żebyście mogli się bliżej poznać! :P

- Jesteś sto razy ładniejsza, gdy się uśmiechasz - męski głos wyrwał ją z zamyślenia.
- Co? - patrzyła na niego zdezorientowana.
- Ciężko przyjmujesz komplementy, hmm? - zaśmiał się.
- Niedługo wrócą. Odprowadzili Andrzeja. Chyba poczekam na zewnątrz. - Obróciła się szybko i poszła przed siebie.

~~~~

Nie wiedzieć czemu, z lżejszym sercem schodziła na dół, prawie podskakując na schodach. Gdy tylko zobaczyła Uriarte, czekającego na nią  z nieciekawą miną, chciała się roześmiać w głos. Podeszła do niego i trąciła go w ramię.
- Już po sprawie. Możemy wracać.
- Usiądź - poprosił.
- Ale po co? - spytała, przycupując na murku.
- Chcesz wracać boso? - Uniósł jedną brew do góry, a szatynka przypomniała sobie o obuwiu.
Argentyńczyk uklęknął przed nią, ujął ją za nogę i ostrożnie wsunął jeden z butów na jej stopę. To samo zrobił z drugim. Miał takie delikatne dłonie. Spodobał się jej ten dotyk. Potem wyciągnął do niej rękę, dzięki której Niesnasek powróciła do pionu.
- Dzięki.
- Daj spokój. Dałem ciała na całej linii. To przez ten alkohol. Nie trzeźwo nigdy bym cię nie obarczył czymś takim - tłumaczył się, gdy ruszyli do przodu.
- Nie ma sprawy. Załatwiłam to jakoś. - Uśmiechnęła się, widząc nieporadnego chłopaka.
- Zachowałem się jak baba a nie jak facet - jęknął. - Co za wstyd.
- Nieprawda. Pomogłeś go tu doprowadzić. Nie zostawiłeś go na pastwę losu w klubie - pocieszała go. - Jakby co, to Inga wydaje się być bardzo w porządku.
- Uratowałaś całą sytuację.
Dziewczyna weszła na niski murek i spacerowała po nim w stronę klubu. Raz po raz wyciągała ręce na boki, by złapać równowagę. Gawędzili swobodnie, gdyż wypity alkohol rozwiązał im bardziej języki.
- Skoro ja po procentach tchórzę, to jak na ciebie to działa? Czego byś nie zrobiła na trzeźwo? - spytał, spoglądając na towarzyszkę.
Ta przystanęła, wpatrując się w rozgrywającego. Badała wzrokiem jego twarz, rysy, nos, oczy, usta. Oświetlała go od tyłu latarnia delikatnym, pomarańczowym światłem. W tym ustawieniu była trochę wyższa od niego. Tak naprawdę, po zadanym pytaniu, tylko jedna myśl wpadła do jej głowy. Zamiast ją wypowiedzieć, lekko pijany umysł kazał jej to zrealizować.
W ekspresowym tempie pochyliła się, muskając jego wargi. Wiedziała, że coś jej odbiło w tym momencie, ale pocałunek okazał się zbyt wielką pokusą. Przez kilka sekund całowała jego usta, potem chciała się odsunąć, ale dłoń Nicolasa, wpleciona w jej włosy, na to nie pozwoliła. Delikatny, czuły, powolny pocałunek splótł ich usta ze sobą.
Bała się spojrzeć w jego oczy po tym, co zrobiła. Wiedziała, że na drugi dzień dopadną ją wyrzuty sumienia. Już czuła wypieka na twarzy. Co też ją podkusiło…
- Wracamy do środka? - spytał brunet.
- Jak to?
- Chcesz już uciec? Myślałem, że jeszcze się będziemy bawić.
- Ty jak najbardziej możesz. Ola pisała, żeby ją uratować od Włodarczyka.
- No to sprawdzimy co u nich, a potem zostajesz ze mną. - Uśmiechnął się.
- Nicolas….
Złapał ją w pasie i zniósł z murku. Patrzyła na niego zdumiona. Nie zaprotestowała, gdy jedna ręka dalej ją obejmowała, kiedy ruszyli do klubu.
- Słuchaj… To o tych rzeczach po pijaku… - zaczęła niepewnie. - Wybacz.
- Nie ma czego. Lepiej bym tego nie ujął - mrugnął do niej.

~~~~

Przed głównym wejściem całkiem sporo ludzi zażywało chwili wytchnienia. Ola rozejrzała się za kawałkiem miejsca dla siebie. Ciemność rozjaśniało kilka latarni. Dość dobrze się bawiła i dopiero pojawienie się siatkarza zmąciło jej względny spokój. Zachowywał się jakby wszystko należało mu się z miejsca. W głębi duszy schlebiało jej to zainteresowanie, ale nie spodziewała się, by chłopak długo w nim wytrwał.
W oddali zamajaczyła jej sylwetka przyjaciółki. Ulżyło jej, że to koniec samotnej walki z przyjmującym. Obserwowała oboje wracających z nieskrywanym zaskoczeniem. Przeczuwała, co się wydarzy, gdy się zatrzymali naprzeciwko siebie. Odruchowo chciała krzyknąć imię szatynki.
Już otworzyła usta, ale ktoś zakrył je ręką. Zaczęła się szarpać, jednak przeciwnik był silniejszy. Wyczuła zapach, z którym miała już dzisiaj do czynienia.
- Nie psuj im tego - usłyszała szept. Przestała się szarpać, na co chłopak poluźnił uścisk i odsunął dłoń od jej twarzy.
- Romantyk z ciebie, jak z koziej dupy trąba - prychnęła.
- Uważaj sobie - zacisnął palce na biodrze studentki.
- Bierz łapę. Będę mieć siniaki - próbowała się odwrócić przodem do niego.
- Mała pamiątka po mnie - uśmiechnął się leniwie.
- Wojtek, daj już spokój. Gdybym czegoś od ciebie chciała, to bym ci powiedziała. Do niczego cię nie zachęcam - odparła poważnym tonem. Patrzyła mu w oczy z zaciętą miną.
- Może się wstydzisz albo boisz?
- Błagam cię - westchnęła.
- W takim razie spotkajmy się w dzień, w normalnych okolicznościach - zaproponował.
- Po co?
- Żebyś mnie poznała z każdej strony - zaczął bawić się kosmykiem jej włosów.
- Czy wyglądam, jakbym tego chciała? - założyła ręce na piersi.
- Jeszcze nie wiesz, jak bardzo tego chcesz - mruknął i pochylił się, by musnąć wargami jej policzek.
- Ola? - usłyszeli pytanie. Za nimi stała Marta i Nicolas.
- Jak nasza Wronka? - zagadnął wesoło Włodarczyk.
- W gnieździe - odpowiedziała szatynka.
- Chyba nie mieliśmy okazji się poznać - przyznał i wyciągnął rękę. - Wojciech.
- Marta.
- Nie poczęstujesz go życiorysem? - zaśmiał się rozgrywający.
- Żeby jeszcze jakiś miał - wtrąciła złośliwie Aleksandra.
- Zlituj się nad chorym. - Trąciła ją przyjaciółka.
- Chyba nad kaleką…
- Uważaj sobie, bo się zapiszę do ciebie na rehabilitację - pogroził przyjmujący
- W klubie masz lepszy sztab i daj ludziom odetchnąć od twojego towarzystwa.
- Wy sobie tu dalej uroczo dokuczajcie, a my wracamy do środka. - Argentyńczyk pociągnął dziewczynę za sobą.

- Pa - zdążyła krzyknąć w biegu, posyłając Oli przepraszające spojrzenie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

A jednak, nie zjawiłam się przez cały semestr, więc wracam teraz. Inżynier Martitta zrobi ze sobą porządek ;) Przyzwoitość każe zacząć od odcinków, a więc jestem i prezentuję wam kolejną porcję imprezowych chłopców. Dziewczyny nie mają z nimi lekko, oj nie.
Dziękuję wszystkim wytrwałym!