-
Przypominam, że mieszkasz z dziewczyną - rzucił Nicolas, gdy środkowy uwiesił
się na jego znajomej.
-
Musisz wszystko psuć? - wybełkotał siatkarz.
Jakimś
cudem Andrzej, wsparty o Martę i Uriarte, powoli włóczył nogami. Po mijanych
przez nich ulicach niósł się pijacki monolog chłopaka. Na szczęście w końcu
dotarli na właściwe osiedle.
-
Nie mam zamiaru obrywać za niego. Ja mu do gardła nic na siłę nie wlewałem -
jęknął Argentyńczyk.
- Boisz się
jego partnerki? - dziewczyna spojrzała na niego zdumiona.
- Nie chcę,
żeby miała mnie za winowajcę. Potem będzie patrzeć na mnie krzywo przez resztę
sezonu.
- Faceci -
mruknęła pod nosem szatynka. - Chyba ci poskąpili w niebie osobowości
wyszczekanego Latynosa.
- Po prostu
nie jestem zbyt dobry w kontaktach z cudzymi wściekłymi dziewczynami...
- Nie tłumacz
się - przerwała mu. Pochyliła się, zdjęła swoje buty na obcasie i wręczyła je
rozgrywającemu.
- Co ty
robisz?
- Pilnuj ich i
tu zaczekaj. Ja spróbuję nie zabić się z nim na schodach.
Musiała wziąć
sprawy w swoje ręce. Widząc spanikowanego Uriarte, miała ochotę się roześmiać.
Gdzie ci mężczyźni? Jedną podróbkę targała ze sobą na drugie piętro. Gdyby
mieszkał wyżej, pewnie odpadłoby jej w końcu ramię. Z kieszeni męskiej kurtki
wydobyła klucze. Ledwo mieściła je w zamku, ktoś otworzył drzwi z drugiej
strony.
- Dobry
wieczór - powiedziała Niesnasek. - Przyprowadziłam Andrzeja.
- Matko,
musiałeś się tak zaprawić? - Brunetka przewróciła oczami, ale nie doczekała się
odpowiedzi. Przyglądała się chwilę kompletnie niekontaktującemu narzeczonemu, a
potem jego towarzyszce.
- Może
zaprowadzę go do łóżka, kanapy, czegoś takiego? Trochę waży. - Skrzywiła się
Marta.
- Przepraszam,
już go przejmuję. Zaczekaj tutaj.
Inga w końcu
pokonała pierwszy szok. Nie siląc się na ostrożność i delikatność ulokowała
chłopaka na kanapie. Z kolei szatynka stała pod półprzymkniętymi drzwiami i
zastanawiała się, jak wybrnąć z twarzą z tego spotkania.
- Jestem Inga.
Dziękuję za oddanie zguby. - Właścicielka mieszkania wyciągnęła rękę do
dziewczyny.
- Marta. Nie
ma sprawy. Po prostu nie chciałam, żeby zrobił coś, czego by rano żałował.
- Czy on…
- Nie. Do
niczego z nikim nie doszło. Lepiej zapobiegać - uśmiechnęła się nieznacznie. -
Zwłaszcza, że dużo o tobie opowiadał.
- Z kim w
ogóle mam przyjemność? Żaden z kolegów się nim nie zainteresował? - dopytywała
Serafińska.
- Jestem… -
zawahała się. - Znajomą Nicolasa Uriarte. Byłam na tej samej imprezie. Pomógł
mi go dostarczyć pod właściwy adres.
- A gdzie on
jest teraz? - wyjrzała na pusty korytarz.
- Czeka na
dole. Bał się konfrontacji z tobą - ujęła ostrożnie sytuację w słowa.
- Ze mną? -
Dziewczyna wybuchła śmiechem.
- Pomyślał, że
weźmiesz go za winnego - odparła Marta równie rozbawiona.
- Tym bardziej
dziękuję ci za fatygę. Rzadko która dziewczyna, zachowałaby się tak na twoim
miejscu.
- Nie jest w
moim typie - uśmiechnęła się. - Lepiej już pójdę. Dobranoc.
- Życzę więcej
odwagi w kontaktach damsko-męskich twojemu typowi. Dobranoc - powiedziała
nauczycielka na pożegnanie i zamknęła drzwi.
~~~~
Nie wypuścił
jej z objęć przez kolejnych kilka utworów. Początkowo czuła się strasznie
spięta, ale coraz bardziej rozluźniała mięśnie. Wojciech wyraźnie korzystał z
sytuacji i milczał. Według szatynki nie musiał nic mówić. Jego spojrzenie było
wystarczająco peszące.
Nie
odpowiedziała mu wtedy i teraz też nie zamierzała. Czuła rumieńce na swoich
policzkach, a bardzo jej zależało na pozostaniu obojętną. Siatkarz był zbyt
pewny siebie. Nie planowała zostać niczyją zdobyczą.
- O czym
myślisz? - usłyszała pytanie blisko swojego ucha.
- Chyba
powinieneś oszczędzać nogę - odparła rzeczowo.
- Możemy wyjść
na zewnątrz - zaproponował szatyn.
- Och, daj
spokój. Jakie “my”? Nie przyszłam tu ani z tobą, ani dla ciebie.
- To mogę ci
pomóc poszukać znajomych, jeśli chcesz już iść - łapał się każdej szansy.
- Tak się
składa, że ostatni raz widziałam przyjaciółkę
z twoimi kumplami - warknęła.
- Proszę,
proszę. Będziemy mieć wspólnych znajomych - zaśmiał się.
- Nie ciesz
się tak. Ona w niczym ci nie pomoże. Lepiej poszukaj gdzieś Uriarte.
- Myślałem, że
wszystkie lecą na Facundo, a tu proszę - rozglądał się po sali. - Nie widzę go
nigdzie. Sprawdzimy na zewnątrz, czy czekamy?
Przygryzła
wargę, nie wiedząc co robić. Odruchowo sprawdzała telefon i odetchnęła z ulgą, widząc SMS od Marty.
Wrona się skończył. Odprowadziłam go z Nico do domu.
Nie denerwuj się. Już wracam :*
Byle
szybko! Włodarczyk się mnie uczepił, jak rzep psiego ogona. Nie zabłądźcie w
krzakach :D
Chyba zwolnimy, żebyście mogli się bliżej poznać! :P
- Jesteś sto
razy ładniejsza, gdy się uśmiechasz - męski głos wyrwał ją z zamyślenia.
- Co? -
patrzyła na niego zdezorientowana.
- Ciężko
przyjmujesz komplementy, hmm? - zaśmiał się.
- Niedługo
wrócą. Odprowadzili Andrzeja. Chyba poczekam na zewnątrz. - Obróciła się szybko
i poszła przed siebie.
~~~~
Nie wiedzieć
czemu, z lżejszym sercem schodziła na dół, prawie podskakując na schodach. Gdy
tylko zobaczyła Uriarte, czekającego na nią
z nieciekawą miną, chciała się roześmiać w głos. Podeszła do niego i
trąciła go w ramię.
- Już po
sprawie. Możemy wracać.
- Usiądź -
poprosił.
- Ale po co? -
spytała, przycupując na murku.
- Chcesz
wracać boso? - Uniósł jedną brew do góry, a szatynka przypomniała sobie o
obuwiu.
Argentyńczyk
uklęknął przed nią, ujął ją za nogę i ostrożnie wsunął jeden z butów na jej
stopę. To samo zrobił z drugim. Miał takie delikatne dłonie. Spodobał się jej
ten dotyk. Potem wyciągnął do niej rękę, dzięki której Niesnasek powróciła do
pionu.
- Dzięki.
- Daj spokój.
Dałem ciała na całej linii. To przez ten alkohol. Nie trzeźwo nigdy bym cię nie
obarczył czymś takim - tłumaczył się, gdy ruszyli do przodu.
- Nie ma
sprawy. Załatwiłam to jakoś. - Uśmiechnęła się, widząc nieporadnego chłopaka.
- Zachowałem
się jak baba a nie jak facet - jęknął. - Co za wstyd.
- Nieprawda.
Pomogłeś go tu doprowadzić. Nie zostawiłeś go na pastwę losu w klubie -
pocieszała go. - Jakby co, to Inga wydaje się być bardzo w porządku.
- Uratowałaś
całą sytuację.
Dziewczyna
weszła na niski murek i spacerowała po nim w stronę klubu. Raz po raz wyciągała
ręce na boki, by złapać równowagę. Gawędzili swobodnie, gdyż wypity alkohol
rozwiązał im bardziej języki.
- Skoro ja po
procentach tchórzę, to jak na ciebie to działa? Czego byś nie zrobiła na
trzeźwo? - spytał, spoglądając na towarzyszkę.
Ta
przystanęła, wpatrując się w rozgrywającego. Badała wzrokiem jego twarz, rysy,
nos, oczy, usta. Oświetlała go od tyłu latarnia delikatnym, pomarańczowym
światłem. W tym ustawieniu była trochę wyższa od niego. Tak naprawdę, po
zadanym pytaniu, tylko jedna myśl wpadła do jej głowy. Zamiast ją wypowiedzieć,
lekko pijany umysł kazał jej to zrealizować.
W ekspresowym
tempie pochyliła się, muskając jego wargi. Wiedziała, że coś jej odbiło w tym
momencie, ale pocałunek okazał się zbyt wielką pokusą. Przez kilka sekund
całowała jego usta, potem chciała się odsunąć, ale dłoń Nicolasa, wpleciona w
jej włosy, na to nie pozwoliła. Delikatny, czuły, powolny pocałunek splótł ich
usta ze sobą.
Bała się
spojrzeć w jego oczy po tym, co zrobiła. Wiedziała, że na drugi dzień dopadną
ją wyrzuty sumienia. Już czuła wypieka na twarzy. Co też ją podkusiło…
- Wracamy do
środka? - spytał brunet.
- Jak to?
- Chcesz już
uciec? Myślałem, że jeszcze się będziemy bawić.
- Ty jak
najbardziej możesz. Ola pisała, żeby ją uratować od Włodarczyka.
- No to
sprawdzimy co u nich, a potem zostajesz ze mną. - Uśmiechnął się.
- Nicolas….
Złapał ją w pasie
i zniósł z murku. Patrzyła na niego zdumiona. Nie zaprotestowała, gdy jedna
ręka dalej ją obejmowała, kiedy ruszyli do klubu.
- Słuchaj… To
o tych rzeczach po pijaku… - zaczęła niepewnie. - Wybacz.
- Nie ma
czego. Lepiej bym tego nie ujął - mrugnął do niej.
~~~~
Przed głównym
wejściem całkiem sporo ludzi zażywało chwili wytchnienia. Ola rozejrzała się za
kawałkiem miejsca dla siebie. Ciemność rozjaśniało kilka latarni. Dość dobrze
się bawiła i dopiero pojawienie się siatkarza zmąciło jej względny spokój.
Zachowywał się jakby wszystko należało mu się z miejsca. W głębi duszy
schlebiało jej to zainteresowanie, ale nie spodziewała się, by chłopak długo w
nim wytrwał.
W oddali
zamajaczyła jej sylwetka przyjaciółki. Ulżyło jej, że to koniec samotnej walki
z przyjmującym. Obserwowała oboje wracających z nieskrywanym zaskoczeniem.
Przeczuwała, co się wydarzy, gdy się zatrzymali naprzeciwko siebie. Odruchowo
chciała krzyknąć imię szatynki.
Już otworzyła
usta, ale ktoś zakrył je ręką. Zaczęła się szarpać, jednak przeciwnik był
silniejszy. Wyczuła zapach, z którym miała już dzisiaj do czynienia.
- Nie psuj im
tego - usłyszała szept. Przestała się szarpać, na co chłopak poluźnił uścisk i
odsunął dłoń od jej twarzy.
- Romantyk z
ciebie, jak z koziej dupy trąba - prychnęła.
- Uważaj sobie
- zacisnął palce na biodrze studentki.
- Bierz łapę.
Będę mieć siniaki - próbowała się odwrócić przodem do niego.
- Mała
pamiątka po mnie - uśmiechnął się leniwie.
- Wojtek, daj
już spokój. Gdybym czegoś od ciebie chciała, to bym ci powiedziała. Do niczego
cię nie zachęcam - odparła poważnym tonem. Patrzyła mu w oczy z zaciętą miną.
- Może się
wstydzisz albo boisz?
- Błagam cię -
westchnęła.
- W takim
razie spotkajmy się w dzień, w normalnych okolicznościach - zaproponował.
- Po co?
- Żebyś mnie
poznała z każdej strony - zaczął bawić się kosmykiem jej włosów.
- Czy
wyglądam, jakbym tego chciała? - założyła ręce na piersi.
- Jeszcze nie
wiesz, jak bardzo tego chcesz - mruknął i pochylił się, by musnąć wargami jej
policzek.
- Ola? -
usłyszeli pytanie. Za nimi stała Marta i Nicolas.
- Jak nasza
Wronka? - zagadnął wesoło Włodarczyk.
- W gnieździe
- odpowiedziała szatynka.
- Chyba nie
mieliśmy okazji się poznać - przyznał i wyciągnął rękę. - Wojciech.
- Marta.
- Nie
poczęstujesz go życiorysem? - zaśmiał się rozgrywający.
- Żeby jeszcze
jakiś miał - wtrąciła złośliwie Aleksandra.
- Zlituj się
nad chorym. - Trąciła ją przyjaciółka.
- Chyba nad
kaleką…
- Uważaj
sobie, bo się zapiszę do ciebie na rehabilitację - pogroził przyjmujący
- W klubie
masz lepszy sztab i daj ludziom odetchnąć od twojego towarzystwa.
- Wy sobie tu
dalej uroczo dokuczajcie, a my wracamy do środka. - Argentyńczyk pociągnął
dziewczynę za sobą.
- Pa - zdążyła
krzyknąć w biegu, posyłając Oli przepraszające spojrzenie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A jednak, nie zjawiłam się przez cały semestr, więc wracam teraz. Inżynier Martitta zrobi ze sobą porządek ;) Przyzwoitość każe zacząć od odcinków, a więc jestem i prezentuję wam kolejną porcję imprezowych chłopców. Dziewczyny nie mają z nimi lekko, oj nie.
Dziękuję wszystkim wytrwałym!
Obiecanki cacanki, a głupiemu radość... :P
OdpowiedzUsuńObecnie dalej nie zaliczyłaś u mnie egzaminu z systematyczności. Zostajesz na następny semestr.
A co do ekipy... No cóż Wronie wyrałabym skrzydełka z dupy, Wojciechowi skręciła drugą kostkę za cwaniaczkowanie. A Nicolasowi wykupiła lekcje z pewności siebie ;)
Hahahaha, ja nie wiem ten biedny Nicolas, który po tym jak sobie wihajster umalował na blond przypomina mi Cruelle De Mon, wytrzymuje przy tych wielkoludach, którzy najpierw paplą językiem, a potem (co przychodzi im z niemałymi problemami) myślą!
UsuńNicolas run, run! Uciekaj od nich jak najszybciej! :D
Buźka :*
To co Złotko, następny po semestrze? XD
OdpowiedzUsuńBędzie kontynuacja? :) świetnie piszesz!
OdpowiedzUsuń