Szatynka nie potrafiła się oswobodzić z uścisku środkowego.
Nie miała zamiaru oglądać jego kumpla na oczy. Właśnie realizowały się jej
najgorsze obawy, co do tego wieczoru. Z chęcią opróżniłaby pęcherz i wlała w
siebie kolejną porcję alkoholu.
- Ej, Włodi – krzyczał brunet i
wymachiwał ręką.
Jego kolega spojrzał w ich stronę
i przez parę sekund nie wykazywał żadnej reakcji. Potem na jego usta wpełzł
szeroki uśmiech cwaniaka. Tymczasem Ola wykorzystała moment nieuwagi towarzysza
i czmychnęła w stronę toalet. Refleks Wrony pozostawiał wiele do życzenia, więc
wzruszył tylko ramionami.
Wojtek podniósł się z miejsca i
podszedł do kumpla. Klepnął go w ramię, a później skierował się w stronę
przejścia.
~~~~
- Masz ochotę odpocząć? – spytał
Argentyńczyk, pochylając się do ucha partnerki. Ta pokiwała twierdząco głową.
Wciąż trzymając ją za rękę, skierował się do baru. – Napijesz się czegoś? –
zaproponował.
- Przykro mi. To
nieodpowiedzialne przyjmować drinki od nieznajomego – odparła poważnym tonem,
jednak dostrzegł jej wesołe oczy.
- Daj spokój, przecież mnie
znasz.
- Bardzo krótko i bardzo słabo.
Wybacz – wzruszyła ramionami. – Muszę słuchać mamy.
- Nie jesteś czasem już dużą i
samodzielną dziewczynką? – rzucił jej taksujące odważne spojrzenie. Szatynka
poczuła się prawie tak jak na rentgenie.
- Samodzielną i owszem. Razem
idziemy do baru i płacę za siebie – zastrzegła.
- I razem pijemy – dorzucił
Nicolas, zadowolony, iż doszli do porozumienia. – Właśnie, możemy usiąść przy
naszym stoliku.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.
Raczej chłopacy nie będą chcieli obcych w swoim gronie – Marta przybrała
niepewną minę.
- To chyba ja powinienem się
obawiać, że cię do mnie zniechęcą – pokierował ich powoli we właściwą stronę.
~~~~
Ochlapała lekko twarz wodą,
wycierając się papierowym ręcznikiem. Wzdrygnęła się na myśl, czego uniknęła
kilka minut temu. Lekko poprawiła makijaż, by wyglądać w miarę schludnie.
Wychodząc z ubikacji, uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Mina
zrzedła jej natychmiast, gdy spojrzała na korytarz.
Udała, że w ogóle nie dostrzegła
siatkarza i zamierzała przejść obok niego obojętnie. Niestety jego kula
zagrodziła jej drogę. Stał oparty swobodnie o ścianę, uśmiechając się według
niej głupkowato.
- Chcę przejść.
- A jakieś magiczne słowo? – nie
ukrywał satysfakcji, jaką czerpał z ich spotkania.
- Spierdalaj – fuknęła ze złości.
- Uwielbiam twój temperament –
roześmiał się Włodarczyk.
- Ja twojego nie. Mogę już iść? –
spytała Aleksandra, wyraźnie poirytowana.
- Masz rację, przenieśmy się w
jakieś milsze miejsce – ciągnął chłopak niczym nie zrażony.
- Ciebie powinni leczyć na mózg a
nie na staw skokowy – mruknęła szatynka do siebie, czując rękę przyjmującego na
swoich plecach, kierującą ją na przód.
- Myślałem, że etap darcia kotów
mamy już za sobą. Tak miło się z tobą pożegnałem – pochylił się i wyszeptał do
jej ucha. Na te słowa odwróciła się gwałtownie, wbijając palec w klatkę
piersiową Wojtka.
- Słuchaj, takie numery może
przechodzą z podpitymi laskami na disco. Ja nie zamierzam ci się rzucać na
szyję, bo mnie pocało….
Brunet przyłożył palec do jej ust
i prawie zetknął ich czoła. Ola nie miała pojęcia, co siatkarz zamierza, ale
czuła się jakby spoglądały na nią oczy ciemne jak węgiel. W przytłumionym
świetle wszystko wyglądało inaczej.
- Piwo? – spytał znienacka,
zupełnie zbijając ją z tropu.
- I tak będę musiała je sobie
ponieść, kaleko.
~~~~
Ponownie się spięła, gdy znalazła
się w otoczeniu znajomych Nicolasa, których oglądała dotychczas tylko w
telewizji. Naprawdę, nie dostrzegała konieczności, by wprowadzał ją w
towarzystwo, skoro ledwo się znali.
- W końcu! – zawołał Andrzej z
szerokim uśmiechem na widok szatynki. Reszta się zaśmiała, a ona spoglądała
zdezorientowana.
- Marta, siadaj – Facundo
pociągnął ją na miejsce obok siebie.
Uriarte usiadł obok z niewyraźną
miną. Dokonano szybkiej prezentacji, by wszyscy przy stole byli po imieniu.
Szatynka myślała, że będzie się czuła jak intruz, jednak wesoła kompania wcale
jej na to nie pozwoliła.
- Interesujesz się siatkówką? –
spytał Karol, na co jego przyjaciel roześmiał się szczerze.
- Ona zna pół twojego życiorysu.
- Nieprawda – szybko zaprzeczyła,
by nie być w centrum uwagi.
- Prawda, prawda. Wiedziała
nawet, co robi mój ojciec – odezwał się Nicolas, uspokajająco dotykając jej
ramienia.
- Tak do wyrwałaś? Nico, jaki ty
jesteś łatwy – Kłos żartował w najlepsze.
- Tylko spokojnie Nicuś, nie
hiperwentyluj – łagodził Conte, klepiąc kumpla w plecy.
- Wam kogoś przedstawić, to do
razu pokazujecie się z najgorszej strony – westchnął siatkarz.
- Trudno, najwyżej zmienię klub
do kibicowania – udała strapioną.
- O nie, tak to nie będzie.
Mistrz, Mistrz… - zaintonował Wrona.
- Bełchatów! – dokończyli
chóralnym okrzykiem.
Marta za drugim razem również nie
dała się namówić na napój dostarczony pod nos. Trochę już szumiało jej w
głowie, ale uznała, że jeszcze jedno piwo nie sprawi, że straci kontakt ze
światem. Razem z niższym Argentyńczykiem przyniosła reszcie napełnione kufle.
Żaden z panów nie omieszkał chociaż na sekundę zerknąć w dekolt szatynki, gdy
lekko pochylała się nad stołem.
Niespodziewanie z tłumu pomachał
do niej Jacek, ale ona tylko odwzajemniła gest, nie ruszając się z miejsca.
Powoli sączyła piwo przez słomkę i przysłuchiwała się rozmowom. Czasem
dorzucała coś od siebie, ale była zbyt mocno przejęta jej nogą stykającą się z
udem rozgrywającego. Patrzyła na niego ukradkiem, bojąc się własnych myśli i
spostrzegawczości innych.
W końcu Facundo ponownie
wyciągnął ją do tańca. Na szczęście ich ruchy nie przekraczały bariery dobrego
zachowania. Gdy odchodziła od stolika, w tłumie mignęła jej przyjaciółka z
Włodarczykiem u boku. Marta najpierw uznała to za przywidzenie, ale jeszcze
kilka razy zauważyła ich przy boksie.
- Co tak tam zerkasz? Sprawdzasz,
czy Nico nas obserwuje? – zaśmiał się przyjmujący.
- Nie, zdawało mi się, że widzę
przyjaciółkę – powiedziała, a brunet również spojrzał na moment w tamtą stronę.
- To ta koło Włodiego? Tylko jej
tam nie kojarzę.
- Nic już z tego nie rozumiem –
mruknęła do siebie. – Nieważne.
Niespodziewanie, ktoś obok nich
zażądał odbijanego. Szatynka znalazła się twarzą w twarz z uśmiechniętym
Jackiem. Czuła się dziwnie, gdy kładł dłoń na jej łopatce. Chcąc nie chcąc,
wsparła się na jego ramieniu.
- Widzę, że dobrze się bawisz –
zagadnął.
- Całkiem nieźle. A ty? –
spytała, przyglądając mu się uważniej.
- Z każdą chwilą coraz lepiej –
rzucił chłopak i wykonał z nią kilka obrotów. Raz po raz wirowała i wpadała w jego ramiona,
z każdym razem zaskoczona, że nie potknęła się w trakcie.
- Taneczny wariat z ciebie –
podsumowała jego umiejętności.
- A ty to wytrzymujesz – poruszył
brwiami.
Niesnasek uśmiechnęła się w
odpowiedzi. Po trzech utworach zaczęła odczuwać zmęczenie. Jacek tańczył lepiej
niż przeciętny mężczyzna. Domyślała się, że musiał uczęszczać na jakieś
zajęcia. Dalej w jej głowie błąkała się myśl, że kiedyś byłaby zachwycona taką
okolicznością i roztapiała się pod wpływem jego spojrzenia. Teraz z ulgą mogła stwierdzić, że minął jej
pierwszy zachwyt tym chłopakiem i nie rościła nadziei, co do rozwijania tej
znajomości. Ot, kolega ze studiów. W chwili ciszy między piosenkami postanowiła
się oddalić.
- Dzięki za zaszczycenie tańcem.
- Co ty. Mam nadzieję, że to nie
ostatnia taka okazja – mrugnął do niej. – Odprowadzić cię gdzieś?
- Poradzę sobie – musnęła jego
ramię dłonią i odeszła.
~~~~
Usiedli przy pustoszejącym
stoliku. Dziewczyna wkurzała się sama na siebie, że dała się wkręcić w obecną
sytuację. Przecież właśnie tego chciała uniknąć, zjawiając się na imprezie w
Bełchatowie. Czuła na sobie uważne spojrzenie siatkarza, zastanawiając się, czy
naprawdę nie da rady zapaść się pod ziemię albo teleportować w inne miejsce.
- Jak praktyki? – spytał
Włodarczyk.
- Och znacznie spokojniej bez
ciebie – odparła. Roześmiał się na jej odpowiedź i zaciętą minę.
- Przyznaj się, tęsknisz za
odrobiną emocji – rzucił pewny siebie.
- Wcale a wcale.
Próbowała uciekać wzrokiem w
każdą możliwą stronę, podczas gdy on wpatrywał się w nią uparcie. Zdążyła wypić
całe piwo w milczeniu, ignorując go. To nie był typ, do którego docierały
subtelne aluzje albo kamuflowana niechęć. Zupełnie nie zważał na jej stosunek
do niego.
- To ja pójdę – podniosła się z
miejsca.
- Jeszcze nie zatańczyliśmy –
szatyn wyrósł tuż przed nią.
- Ty chcesz tańczyć? Z kulami i
usztywnioną stopą? – zbaraniała.
- Będę musiał ci zaufać – odpowiedział,
zostawiając kule na ławce.
- Ty naprawdę upadłeś na głowę?
- Nie histeryzuj, tylko daj rękę.
Głęboko oddychając, by opanować
złość, pomogła siatkarzowi dotrzeć na parkiet. Czemu ona się na to godziła?
Powinna go tam zostawić albo wręczyć kule i odprawić z kwitkiem. Był od niej
większy, ale to nie znaczyło, że decydował o jej każdym kroku. Z naburmuszoną
miną przedzierała się przez tłum. Potem chłopak złapał ją w talii i uśmiechnął
się, gdy usłyszał wolny kawałek.
- Czy ty mnie w ogóle spytałeś,
czy chcę z tobą tańczyć? – mruknęła, dalej sztywno stojąc w miejscu.
- Uznałem, że i tak odmówisz,
więc pominąłem ten etap – odparł szczerze.
- Matko, z kim ja mam do
czynienia – pokręciła głową z rezygnacją.
- Obejmij mnie, bo stoisz jak
kołek – lekko ją trącił.
- Niedoczekanie – odburknęła.
- Teraz ty nie zachowuj się jak
dziecko. Zwracasz na nas uwagę.
Z cierpiętniczą miną niepewnie
podniosła ręce na wysokość jego karku. Wojtek pochylił się, by jej to ułatwić.
W myślach już planowała porządny prysznic i kilka sposobów na morderstwo
idealne.
- Jak chcesz, to potrafisz,
Olcia.
Najchętniej starłaby mu ten
uśmieszek z twarzy, ale jeszcze się powstrzymywała. Kołysali się powoli do
taktu, a myśli Tomczak powędrowały do ich ostatniego spotkania. Chyba powinna zapytać
go wprost, o co chodzi w jego dziecinadzie. Spojrzała pod górę na twarz
przyjmującego i w jego ciemne oczy. Może gdyby inaczej się poznali, bardziej
ciągnęłoby ją do niego. Wszystkie rozmyślania uciekły wraz z przesunięciem się
dłoni szatyna na jej pośladki.
- Włodarczyk! Bierz te łapy albo
dostaniesz w twarz! – zagroziła.
- Naprawdę? – uniósł
prowokacyjnie brwi. Po sekundzie jego policzek zdobił czerwony ślad po jej
dłoni, jednak on nic sobie z tego nie robił.
- Bierz łapy, bo dostaniesz drugi
raz!
Trochę straciła rezon, gdy
chłopak kompletnie nie zareagował na policzek. Jego ręce tkwiły w tym samym
miejscu, sprawiając, że czuła się obmacywana. Przechodził jej dotychczasowe
pojęcie o bezczelności, aż brakowało jej na niego słów. Gdyby nie był taki rozpoznawalny,
zrobiłaby mu nietęgą aferę i obiła tą buźkę. Może właśnie powinna tak zrobić,
żeby inni się na nim poznali? Problem polegał na tym, że nie chciała mieszać w
to swojego imienia i nazwiska.
- No śmiało, jeśli faktycznie
chcesz z nas zrobić sensację – podpuszczał ją.
- Nie pozwolę ci robić
wszystkiego, na co masz ochotę – próbowała odsunąć się od niego.
- Kochana, każda tutaj by się
dała pokroić za taki taniec przytulaniec ze mną – pochylił się i mruknął jej do
ucha.
- To idź sobie do nich i daj mi
święty spokój!
- Ale ja nie chcę ich. Ja chcę
ciebie – popatrzył prosto w jej oczy.
~~~~
Nie mogła odnaleźć wzrokiem
Uriarte w żadnej części Sali. Za to z łatwością dostrzegła Wronę, bawiącego się
z wianuszkiem dziewczyn, prawdopodobnie jego fanek. Sam siatkarz ledwo trzymał
się na nogach i chyba średnio orientował się w sytuacji.
- O, Marta –krzyknął, gdy
przeciskała się w tłumie nieopodal.
- Miło, że pamiętasz – zaśmiała
się.
Przepchnął się do niej,
porzucając dotychczasowe towarzyszki. Złapał szatynkę w talii i przyciągnął do
siebie. Patrzyła zdziwiona na jego poczynania. Musiała zadrzeć głowę do góry,
żeby dostrzec jego wyraz twarzy.
- Andrzej – spojrzała na niego
niepewnie.
- Och, daj spokój. Musimy
skorzystać z okazji, gdy Nico wypuścił cię ze swoich szponów.
- O czym ty mówisz?
- Ma na ciebie ochotę. Wcale mu
się nie dziwię – uśmiechnął się leniwie, kołysząc ich biodrami.
- Chyba czas się zbierać do domu
– zaproponowała.
- Mmm… proponujesz coś
konkretnego – nachylił się do jej twarzy.
- Żebyś już skończył imprezę –
nerwowo szukała któregoś z jego bardziej trzeźwych kolegów.
- U mnie czy u ciebie? –
podrażnił policzek dziewczyny swoim zarostem.
- Ja nie mogę sprowadzać nikogo
na noc. U ciebie – podjęła grę. Za plecami siatkarza dała znak rozgrywającemu,
że udają się do wyjścia. Argentyńczyk na szczęście zrozumiał, o co jej chodziło
i czekał z ich okryciami w drzwiach.
- Panu już podziękujemy – Andrzej
odepchnął go.
- Uspokój się. W domu czeka na
ciebie Inga. Odprowadzimy cię – ładziła sytuację Marta.
- Inga… Inga… A tak, moja
dziewczyna – olśniło środkowego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No, Nico i spółka wracają do akcji ;) Końcówka to wstęp do jednej z moich ulubionych scen :D Oby i wam przypadła do gustu, bo pisząc to, wybitnie się starałam :)
Ze wstawiennictwem cioci Lady zaczynamy walkę z systematycznością ;)
Ahoj!
Ciocia Lady się pod tym nie podpisze póki nie zobaczy efektów. Aktualna ocena z systematyczności: niedopuszczający minus.
OdpowiedzUsuńA to jest w ogóle taki stopień? :O
UsuńBędziesz miała na sumieniu moje malutkie smutne serduszko :(
Super
OdpowiedzUsuńniedopuszczający minus xD Lady made my day <3
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to Wrona zaczyna mnie drażnić jak u Cioci Lady :< Nie dobrze :< Ale mam nadzieję, że się Endrju zrehabilituje, no przeca nie mogę go nie lubić w każdym opowiadaniu, skoro sama kiedyś o nim coś wypociłam xD
Nico jest ułooooooooczy *o* Taki kochany, nieśmiały i ułooooooczy <3
A Włodek jest za pewny siebie :< Mam nadzieję, że Olcia mu trze nosa troszkję bardzo :D
Marteczko, pracuj na lepszą ocenę u Lady xD
Całuski :*
Strasznie lubię czytać o tak bezczelnych i pewnych siebie typach jak Wojtek w Twoim opowiadaniu. :D Zwłaszcza, jeśli mają do czynienia z dziewczyną, która nie jest potulna i zapatrzona w nich jak w obrazek. Taka walka dwóch żywiołów.
OdpowiedzUsuńHahaha, no to się Andrzej naje... konkretnie, że aż o fakcie posiadania dziewczyny zapomniał. Cóż, to w sumie dosyć często sie zdarza facetom (niestety dla ich dziewczyn :D). Nico za to ratuje swoim grzecznym i ułożonym zachowaniem ogólną prezencję chłopaków. ;D
Andrzej! Co Ty najlepszego wyrabiasz! No wiecie Wy co! Ale dobrze, że Nicolas trzeźwo myślący bo jakby i on dał się ponieść alkoholowi to jeszcze mogłaby się jakaś bijatyka pomiędzy panami wywiązać - ale w sumie bijatyki są złe, ale za to jakie emocjonujące! :D Ale Włodi to po prostu normalnie ewidentnie pcha się w kolejny gips! Niech Ola połamie mu nos to się w końcu nauczy! :D
OdpowiedzUsuńBuźka :*
Hej :)
OdpowiedzUsuńNieraz naszła Cię chęć aby poczytać blog z siatkarzem w roli głównej? One part? Duet? Sama piszesz opowiadanie i chciałabyś je rozpowszechnić? Jeśli na któreś z tych pytań odpowiedziałaś "tak" to super! :D W takim razie zapraszamy Cię na naszego bloga na którym możesz znaleźć spisy opowiadań z siatkarzami :)
Ty również możesz dodać swojego bloga (nawet gdy jest już zakończony) :D
Pozdrawiamy i zapraszamy :D
http://opowiadania-siatkarskie.blogspot.com/
PROSZĘ KONTYNUUJ TO!
OdpowiedzUsuń