niedziela, 22 marca 2015

Trzeci


Chciało jej się płakać, gdy oglądała tył odjeżdżającego autobusu. Następny mogła złapać za godzinę albo i dwie. W myślach wypowiedziała kilka niecenzuralnych słów. Od miejsca zakwaterowania dzieliło ją jakieś 5 kilometrów, więc dziewczynę czekał bardzo długi spacer.
Nawet nie pomyślała o łapaniu autostopu, bo prezentowała się zaiste cudownie. Buty terenowe, długie spodnie, plecak, a w ręce młotek i żółty kask. Dzierżyła cała ekwipunek terenowego geologa, gdyż odbyła wcześniej zajęcia. Pobłąkali się z prowadzącym po wyrobisku kopalni, a potem po okolicy, gdzie dopiero mogli użyć swoich młotków.
Niestety docierali i wracali na własną rękę. Marta nie chciała się pchać na pierwszy autobus, gdyż domyśliła się, że będzie wypełniony studentami po brzegi. Chciała wrócić do swojego tymczasowego lokum kolejnym transportem, dzięki czemu została sama na prawie pustkowiu. Skały i cisza wokół były najbardziej kojącą ją scenerią, znalazła trochę spokoju w sobie. Chyba jednak nauka wsiąknęła ją na zbyt długo, gdyż spóźniła się na swój autobus.
Teraz powoli dreptała poboczem, kopiąc napotkane kamyki i dźwigając plecak z kilkoma próbkami skał do jej kolekcji. Szatynka czuła się wypruta z większości sił, myśląc tylko i wyłącznie o prysznicu oraz położeniu się do łóżka. Może napisze do przyjaciółki z prośbą o współczucie. Ponarzekają sobie razem na praktyki.
Co jakiś czas mijały ją samochody, a każdy powiew powietrza jeszcze bardziej targał jej włosy. Oczywiście do wszystkiego dochodził kurz i skwar z nieba. Gdy zobaczyła, jak czarne auto zatrzymuje się kawałek przed nią, pomyślała, że to fatamorgana. Twarz kierowcy nie wyprowadziła jej z tego uczucia.

~~~~

Rozgrywający bębnił palcami o kierownicę. Niedawno udało mu się kupić samochód, a sprzedawca polecił mu przetestować go częstymi wycieczkami. Pewnie dlatego, iż całości transakcji pilnował klub. Nikt nie zamierzał tracić tak potężnego klienta.
Z obawy o swoją orientację w terenie zwiedzał okolice Bełchatowa, a ewentualnie zahaczał o trasę do Łodzi. Niedawno z chłopakami widzieli jakąś studencką wycieczkę niedaleko kopalni węgla brunatnego. Przypuszczali tak po morzu żółtych kasków, widocznych z daleka, a także młodym wieku ludzi.
Przypomniał to sobie, odkrywając, iż znajduje się właśnie niedaleko tejże kopalni. Może i on powinien rozpocząć jakieś studia, jeśli już rozmyślał o nauce. Chciał poczekać do rozpoczęcia sezonu,  a potem zobaczyć jak gospodaruje swoim czasem. Facundo na pewno będzie wolał się zająć wszelaką rozrywką, próbując w to wciągnąć przyjaciela.
Dostrzegł coś na poboczu. Widział zgarbioną sylwetkę z młotkiem w ręce, w oczy rzucał się też żółty kask. Ze zdumieniem odkrył, że osobnik ma wyjątkowo bujną czuprynę na głowie i przypomina dziewczynę. Czemu myślał ta stereotypowo, że węglem i kopalniami interesują się wyłącznie faceci? Mijał niedawno przystanek, czyżby ktoś nie zdążył na autobus?
Z nieznanych sobie przyczyn zatrzymał samochód i uchylił szybę. Czekał aż nieznajoma zrówna się z jego pojazdem.
- Może mogę pomóc? – zapytał i napotkał zszokowaną parę błękitnych oczu. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że został rozpoznany. Pewnie sądziła, że nikt nie okaże nią zainteresowania.
- Nie, dziękuję – uśmiechnęła się nerwowo, zamierzając ruszyć w dalszą drogę.
- Chcesz się dostać do centrum? – przyglądał się szatynce uważnie, bo coraz bardziej go intrygowała.
- Tak, ale poradzę sobie – próbowała go zbyć, lecz domyślał się, że raczej obawiała się poprosić o pomoc.
- Wsiadaj, zapraszam – otworzył drzwi pasażera i patrzył wyczekująco na dziewczynę.
- Nie pasuję do nowego, czystego auta – zmieszała się, patrząc na swoje sfatygowane buty i nie najczystsze spodnie.
- Nie przejmuj się, wszystko da się wyczyścić.
- Ale ja nie chciałam nikomu robić kłopotu – mruknęła cicho, próbując zająć jak najmniej miejsca na siedzeniu pasażera. Nie patrzyła na siatkarza, zestresowana sytuacją.
- Zanim mi zaczniesz mówić per „pan”, Nicolas – wyciągnął rękę.
- Marta – odpowiedziała, równocześnie ściskając jego dłoń. Uśmiechnął się do niej serdecznie.

~~~~

Widząc swoją twarz w bocznym lusterku, jęknęła w duchu. Tak, taki wygląd idealnie nadawał się do poznawania nowych ludzi, zwłaszcza faceta, zwłaszcza jednego z ulubionych siatkarzy. Bardzo się denerwowała, ale w końcu doszła do wniosku, że z taką prezencją tylko osobowość może ją uratować.
- Nigdy nie spotkałem dziewczyny, która by tak wyszła do ludzi – skomentował jej próby poprawienia fryzury.
- Dzięki wielkie – wyrwało się dziewczynie lekko ironicznie. Skarciła się w duchu.
- Och, nie chciałem cię obrażać. To raczej podziw – tłumaczył rozgrywający. Spojrzała na niego w zdumieniu, nie wiedząc, co powiedzieć. – Dowiem się skąd się tam wzięłaś? – dopytywał.
- Z kopalni – zaśmiała się razem z kierowcą. – Na serio to mam tu praktykę studencką. Już przywykłam, jak wyglądam po dniu spędzonym w terenie. Kurz na cały ciele, ciuchy do prania, włosy do umycia. W taką pogodę strasznie gorąco w buciorach i kasku – wyjaśniła  szczerze, bo przecież miała obok siebie obraz nędzy i rozpaczy. – A na koniec spóźniłam się na autobus.
- I nie chciałaś skorzystać z mojej pomocy – wytknął, powodując u niej speszenie.
- Jedziesz na trening? – zmieniła temat, ale natychmiast ugryzła się w język. Co ją podkusiło? Argentyńczyk zerknął na nią na chwilę i nieco zwolnił. – Przepraszam, nie moja sprawa.
- Wiesz kim jestem?
- Nicolasem Uriarte albo jego sobowtórem – odparła powoli.
- Coś jeszcze o mnie wiesz?
- Jesteś rozgrywającym, grasz w reprezentacji Argentyny, twój ojciec Jon jest trenerem Australii. Od tego sezonu grasz w Skrze Bełchatów, oczywiście wraz z Facundo Conte – wymieniła bez zbędnego namysłu. Akurat zatrzymali się na światłach, dlatego Nico mógł na nią spojrzeć na kilka sekund.
- Jesteś niesamowita. Pierwszy nieznajomy w Polsce i zostałem rozpoznany – stwierdził w radosnym zachwycie.
- Uwierz mi, wiele ludzi wie tyle o tobie, a że akurat mnie spotkałeś, to przypadek – wzruszyła ramionami, a on dalej na nią patrzył i dopiero klaksony aut przypomniały im o zielonym świetle.

- Możesz mnie wysadzić przy tym skrzyżowaniu? – wskazała przez szybę.
- Co? Już? – odparł zaskoczony.
- Tak, tutaj. Mam blisko do noclegu, a i sklep muszę odwiedzić.
- Mogę pomóc… - zaczął, ale Marta mu przerwała.
- Kibiców siatkówki spotkasz u nas na każdym kroku. Każdy będzie czegoś od ciebie chciał, ale nie wszystkie życzenia musisz spełniać. Nie daj sobie zabrać całej ręki i wejść na głowę. Powodzenia i dziękuję bardzo za podwiezienie. Mogę uiścić jakąś zapłatę? – zaproponowała.
- Nie ma mowy. Wystarczy, że powiesz „do zobaczenia” – uśmiechnął się w jej stronę.
- Szczerze wątpię, ale do zobaczenia – powiedziała, wysiadając z pojazdu.
- Do zobaczenia, Marta.
W drodze powrotnej do sklepu towarzyszyło jej wspomnienie ciepłego spojrzenia ciemnych oczu Uriarte i jego zaraźliwego uśmiechu. Dalej sądziła, że to jakiś niewiarygodny przypadek, wymyśł jej wyobraźni. Teraz na pewno musiała się skontaktować z Olą.

~~~~

Siedział na szpitalnym korytarzu w kolejce do lekarza, a obok niego czuwał fizjoterapeuta z zespołu oraz Andrzej. Naprawdę miło było nie siedzieć tu samemu. Pomogli mu dokuśtykać do samochodu, a potem do placówki. Szatyn liczył na szybką rekonwalescencję, bo lubił samodzielność.
Do gabinetu wszedł sam. W końcu tu chodziło o jego część ciała, więc powinien być najlepiej poinformowany. Mężczyzna po drugiej stronie biurka wyglądał poważnie. Wojtek liczył na fachową opiekę.
- Panie… - grzebał w papierach.  – Panie Włodarczyk – znalazł w końcu nazwisko.
- To ja – potwierdził chłopak.
- Sztab zespołu przesłał mi już jakieś informacje o pańskiej nodze, ale chciałbym ją sam zbadać.
- Naturalnie. Mam się położyć? – siatkarz podniósł się ostrożnie z miejsca.
- Proszę poczekać. Pani Olu? – zawołał lekarz, a chwilę później zjawiła się w Sali drobna, młoda dziewczyna. – Pomoże pani naszemu pacjentowi?
Bez słowa sprzeciwu podeszła do sportowca i pozwoliła mu się na sobie oprzeć. Ten nie zwracał na nią większej uwagi, dopóki czegoś nie usłyszał.
- To wszystko? – spytała szatynka.
- Może chciałaby pai spróbować postawić diagnozę? – zapytał mężczyzna z zachęcającym uśmiechem. Już miała dotknąć nogi chłopaka, kiedy ten odsunął się gwałtownie.
- Przepraszam bardzo, czy ja nie miałem mieć wizyty u najlepszego lekarza? – warknął, złowrogo spoglądając na dziewczynę.
- I ma pan, a to jest Ola, nasza najlepsza praktykantka.
- Praktykantka! Przecież to poważna sprawa. Jestem sportowcem – bulwersował się przyjmujący.
- Doskonale wiemy, kim pan jest. Przyzna pan, że młodzi muszą gdzieś nabrać wprawy – uspokajał specjalista, widząc wzburzenie pacjenta.
- Jeden zły ruch i mogę już nigdy nie zagrać, doktorze!
- Panie Wojciechu, to tylko zwykłe rozeznanie. Nie odpadnie panu od tego noga, a ja wszystko nadzoruję.

~~~~

Cała wrzała ze złości. Jeszcze nikt jej tak nie naubliżał. Bardzo się powstrzymywała, żeby nie rzucić kilku uwag na temat jego zachowania. Gdy dowiedziała się, że jeden z lepszych specjalistów upatrzył ją sobie na pomocnicę, wprost nie posiadała się ze szczęścia. Trochę zszokował ją widok popularnego siatkarza z lodem na kostce, ale nic nie dała po sobie poznać. Potem doktor Wilczak kazał jej się wykazać i trochę się przestraszyła. Wszystko przebił jednak pan siatkarzy swoim przerośniętym ego.
- Gwiazda spalonego teatru – mruknęła pod nosem, nie siląc się na zbytnią delikatność przy badaniu, które doszło jednak do skutku.
Bardzo się rozczarowała zachowaniem chłopaka. Siatkarzy uważała za normalnych ludzi, a gwiazdorzenie przypisywało się raczej kapryśnym piłkarzom nożnym. Nie dość, że przychodził i wybrzydzał na opiekę medyczną, to teraz ma ją zniechęcić do siatkówki? Na szczęście nie on jeden na świecie uprawiał ten sport.
Jednak na nieszczęście Aleksandry, Włodarczyk wylądował na kilkudniowej obserwacji na oddziale. Niby prawidłowo rozpoznała skręcenie stawu skokowego, ale lekarzowi coś jeszcze nie podobało się w torebce stawowej. W taki oto sposób dostała wózek do przewiezienia pacjenta do jego tymczasowej sali. Tak bardzo żałowała, że nie ma przy niej Maćka.
- To na praktyce nie wystarcza już, że sprzątacie, robicie kawę i doglądacie pacjentów? – odezwał się przyjmujący z wózka.
Nie zaszczyciła go nawet słowem, odkąd zobaczyła go w gabinecie. Może i najpierw z obawy, ale teraz to już z czystej niechęci.
- Umiesz mówić? – spojrzał na nią przez ramię. W odpowiedzi otrzymał jedynie pogardliwe spojrzenie.
Łóżko czekało przygotowane, więc musiała tylko go w nim umieścić. Niechętnie użyczyła swojego ramienia, ignorując drwiący uśmieszek chłopaka.
- Żyłka ci zaraz pęknie – żartował sobie z niej.
- Jeśli myślisz, że wszyscy będą w koło ciebie tańczyć, bo jesteś siatkarzem w znanym klubie, to się grubo mylisz – warknęła. – Nie jesteś żadną gwiazdą, ani filarem zespołu albo kadry. Żaden z ciebie Winiarski. Daj sobie na wstrzymanie z użalaniem się nad sobą, bo Skra może świetnie zacząć sezon i bez ciebie. Tęsknić za tobą będzie chyba tylko kwadrat rezerwowych – zakończyła szczerą wypowiedź.
- Co? – wykrztusił Wojtek.
- Jajco. Ja obstawiam przyjęcie Stefan-Conte. Chyba nie liczyłeś na pierwszą szóstkę? Ojej, tak mi przykro.
Zadowolona z siebie Aleksandra opuściła salę szpitalną. Na korytarzu natknęła się na Wronę, krążącego pod drzwiami.
- Można? – spytał, wskazując wejście.
- Proszę bardzo – rzuciła od niechcenia. – Za godzinę ma prześwietlenie tej odpadającej nogi.

~~~~

Środkowy w ogóle nie rozumiał swojego kolegi. Nie potrafił sobie wyobrazić mijanej praktykantki jako wcielonego zła, czyhającego na nogę kolegi. Miała nad sobą lekarzy, zapewne wiązała ją jakaś umowa i zobowiązania. Przecież pewnie planowała skończyć studia i pracować w zawodzie, a takie afery nie wpłynęłyby na to zbyt dobrze.
- Wojtek, nie przesadzaj. To tylko dziewczyna, a ty masz tylko skręconą kostkę. Posiedzisz tu chwilę i cię wypuszczą – uspokajał klubowego kolegę. O mało nie wybuchł śmiechem, gdy poznał przebieg rozmowy z dziewczyną.
- Ciebie to bawi? – spytał oburzony Włodi.
- Wybacz, ale no nieźle cię podsumowała – krztusił się Andrzej.
- Z kim ja żyję? – kontuzjowany załamał ręce.

- Niech się nim pani nie przejmuje. Proszę sobie używać do woli – rzucił wesoło brunet, gdy natknął się na Olę na korytarzu. Przez chwilę patrzyła na niego pytająco.
- Aaa… Mówi pan o naszej oddziałowej gwieździe – zaśmiała się. – Oby jak najszybciej go wypisali. Do widzenia.

Wrócił do domu i szybko przeanalizował plan zajęć ukochanej na ten dzień. On miał trening za kilka godzin, a ona właśnie odbywała ostatnie zajęcia swojego kursu kosmetycznego. Bez wahania chwycił a kluczyki od samochodu. W końcu miał się starać.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Oto jestem.
No to się poznali xD Podoba mi się ten odcinek, mogę to przyznać ;)

Teraz czekam na wasze wrażenia :)

niedziela, 8 marca 2015

Drugi

Tak bardzo się cieszył, że jego przyjaciel siedział tuż obok niego na treningowej ławce. Zdążyli poznać większość zawodników i czekali na trenera. Miguel nie był anonimową postacią, a teraz rozchodziło się jedynie o zapoznanie z jego systemem szkoleniowym.
Brunet zerknął w bok na przyjmującego, który zdecydowanie lepiej radził sobie w towarzystwie praktycznie obcych mu osób. On sam nie wdał się z nikim w pogawędkę, bo najzwyczajniej w świecie czuł się niepewnie. Liczył, że przyszłe dni okażą się łatwiejsze, a on nie będzie czuł uścisku w żołądku.
- Nico, czemu się nie odzywasz? – kumpel szturchnął go w ramię.
- Zamyśliłem się – przyznał otwarcie.
- Nie spinaj się tak, to dopiero pierwszy dzień – usłyszał pocieszenie.
Uśmiechnął się niezdarnie, czując powolne ustępowanie dyskomfortu. Wziął kilka głębokich wdechów. Na zewnątrz panowała piękna pogoda, wprost wymarzona do rozpoczęcia nowego etapu życia. Właśnie to niewątpliwie miało teraz miejsce w przypadku rozgrywającego.
Wraz z dotknięciem piłki w końcu poczuł, że znajduje się na właściwym miejscu i przypomniał sobie o życiowej pasji. Z coraz większym entuzjazmem wymieniał podania na rozgrzewce wraz z Facundo. Nie przeraziła go nawet zmiana partnera, odbywająca się co jakiś czas. Trzeba zbudować pozytywne relacje z kolegami.
Właśnie dlatego wszyscy zamierzali się spotkać wieczorem w jednej restauracji. Argentyńczyk przyznał, że dawno nie był na typowo męskim wyjściu. Zgodził się bez wahania, nie chcąc uchodzić za odludka. Przecież oni nie gryźli i zdążył się przekonać o ich szczerych intencjach.
Naprawdę, pokładali w nim duże nadzieje. Przenosił się ze świadomością bycia tu rozgrywającym numer jeden. Postanowił tak pracować, by nie stracić tej pozycji. Szybko uczył się, kto oczekuje od niego jakiej piłki. Jak na pierwszą grę po wakacjach, prezentowali się zadowalająco.

- No Nicuś. Jak tam u ciebie z kobietami? Płakała jakaś za tobą na lotnisku? – Kilka kolejek wystarczyło, żeby rozmowy zeszły na związki damsko-męskie.
- Co ty, to raczej on wył „Don’t cry for me Argentina”! – zażartował Conte, ku uciesze innych.
- Ty już nie pij, bo ci szkodzi – Uriarte popukał się sugestywnie w czoło.
- Spoko, to z zazdrości pewnie, bo jemu laska suszy głowę – odparł Wrona. – Co nie?
- Och dajcie spokój. To miał być męski wypad, a gadamy o kobietach – jęknął przyjmujący.
- Tu go boli, no proszę. Nie martw się, Nico. Włodi też singiel, powyrywacie razem – Mariusz klepnął go w plecy, a wspomniany Wojtek przybił brunetowi piątkę.
- Takim to dobrze. Wyjdą w towarzystwie męskim, wrócą w mieszanym – zażartował Andrzej.
- Czyli że z ukochaną dalej problemy? – zainteresował się Kłos.

~~~~

Andrzej skrzywił się nieznacznie, gdy kumple zaczęli roztrząsać jego związek. Jeśli chciałby z kimś o tym porozmawiać, to przecież by jakoś dał znać. Teraz już za późno, i tak znalazł się w centrum zainteresowania.
- Ale pozwoliła ci wyjść, więc chyba to dobry znak – ostrożnie zauważył Nicolas.
- Nie powiedziałem, gdzie idę. Nie było jej akurat w domu – mruknął.
- Matko – Karol uderzył się dłonią w czoło. – Pomyślałeś, że istnieją telefony? SMS? Od biedy mogłeś zostawić kartkę na stole.
- Nie pouczaj mnie – warknął brunet.
- Chcemy ci pomóc, a jeśli dalej zależy ci na Indze, to wcale nie polepszasz sytuacji takim zachowaniem – uspokajał Mario.
- Sam muszę sobie poradzić, niestety.
- Ale zgodziła się przyjść na rozpoczęcie sezonu? – zapytał Włodarczyk.
- Pewnie. Ona nie robi mi na złość. Nie w tym problem – tłumaczył środkowy.
- To się pozbieraj do kupy i bądź facetem – Kłos uderzył go z pięści w ramię.
- Dobra, dobra. Starczy już. Dość używania moim kosztem. Facu, stawiasz – rozchmurzył się Wrona, a Argentyńczyk skrzywił się dla żartów.
Zalanie się w trupa pozostawili na inną okazję, tymczasem po uiszczeniu zapłaty za rachunek, rozeszli się w wesołych nastrojach do domu. Środkowy schował dłonie do kieszeni kurtki, szykując się na rozmowę po swoim powrocie.
Cicho zamknął za sobą drzwi, zaglądając w głąb mieszkania. W kuchni ciemno, w salonie ciemno. Domyślił się, że zastanie Ingę w sypialni. Tak też było. Siedziała w fotelu z książką, a po chwili zmierzyła go wzrokiem.
- Mogłeś dać znak, że żyjesz i się alkoholizujesz – mruknęła.
- Przepraszam, nie pomyślałem. Martwiłaś się? – spytał skruszony.
- Za kogo ty mnie masz? Myślisz, że mam kamień zamiast serca? – Brunetka podniosła się z miejsca i poszła do kuchni. Chłopak podążył jej śladem.
- Nie uważam tak. Następnym razem zadzwonię – pogładził dziewczynę po ramieniu.
- Czyli coraz mniej wieczorów spędzimy razem? – spojrzała na niego uważnie.
- Przecież mieszkamy razem.
- I to powinno mi wystarczyć, nie? Mieszkam z tobą, śpimy na jednym łóżku, oddychamy tym samym powietrzem. Pełnia szczęścia. Czego może chcieć więcej dziewczyna? To ja taka wybredna jestem, bo mi się zamarzyło poczuć cokolwiek do ciebie.
Patrzyli na siebie chwilę. Inga nie potrafiła ukryć smutku i zawodu. W końcu sprecyzowała szalejące w niej myśli, co bardzo wstrząsnęło brunetem. Aż tak zaniedbał ich związek? Rozmyślał o tym, jeszcze przed zaśnięciem. Dlaczego nie odwrócił się i nie przytulił dziewczyny, gdy bezgłośnie płakała w poduszkę?

~~~~

Kilka dni później trener mógł ich w końcu pochwalić. Zauważył pierwsze efekty pracy z nowym zespołem siatkarzy. Ci oczywiście często bujali głową w obłokach, wspominając wakacje, ale karne ćwiczenia szybko ich sprowadzały na ziemię.
Wojtek szybko się zaaklimatyzował i zdecydowanie nie czuł się odludkiem. Wręcz przeciwnie, to on rozkręcał młodszą i nowszą część drużyny. Treningi mijały o wiele szybciej i przyjemniej, gdy panowała wesoła atmosfera. Naprawdę zapowiadał się świetny sezon w doborowym towarzystwie.
Poklepał kolegę po udanym rozegraniu mu piłki na prawe skrzydło. Włodarczyk nie bez satysfakcji zaatakował piłkę po bloku Wrony. Posłali sobie żartobliwie groźne spojrzenia i wrócili do gry.
- To jak, Nico, kiedy jakiś wypad na kluby? – zaczepił bruneta.
- Tak się nastawiłeś na to wyrywanie? – zaśmiał się Argentyńczyk.
- Skąd. Same do mnie przychodzą – żartowali dalej.
- W takim razie nie zabieraj mnie ze sobą, bo stracą zainteresowanie tobą.
- O ty!
Wdali się w krótką przepychankę, na którą reszta zawodników patrzyła pobłażliwie.
- Starczy panowie – przed nimi wyrósł trener. – Nie każcie mi myśleć, że trafiłem do sekcji szkoły podstawowej.
Wykonywali ostatnie ataki na tym treningu. Nawet Falasca rozgrywał im czasem piłki. Włodi w kilku susach znalazł się pod siatką i wzbił się w powietrze. Sekundę później piłka rozpłaszczyła się na parkiecie tuż przy linii 9 metra. Pewnie wszyscy zaklaskaliby z podziwu, ale ich reakcję powstrzymał widok kolegi zwijającego się z bólu. Spojrzeli po sobie niepewnie, po czym dołączyli do sztabu medycznego przy słupku.
On wiedział, co się stało i wyrzucał sobie nieumiejętny upadek po ataku. Stopy ustawił tak a nie inaczej. Gdy oglądali go fizjoterapeuci, co rusz krzywił się i tłumił krzyki. Lód przyniósł ukojenie i chwilową poprawę, ale w głowie liczył tylko ile mu zajmie powrót do zdrowia.
- Nie martw się, pojedziemy do Łodzi. Tam się tobą dobrze zajmą – usłyszał na pocieszenie.


~~~~~~~~~~~~~~~~

Proszę, oto wyczekiwane "kilka" słów o moich bohaterach. Liczę, że się spodobają na tyle, by was zaciekawić ;)

W kolejnym konfrontacje :D

Cieszę się, że ze mną zostajecie!