środa, 16 września 2015

Ósmy

            
            Szatynka nie potrafiła się oswobodzić z uścisku środkowego. Nie miała zamiaru oglądać jego kumpla na oczy. Właśnie realizowały się jej najgorsze obawy, co do tego wieczoru. Z chęcią opróżniłaby pęcherz i wlała w siebie kolejną porcję alkoholu.
- Ej, Włodi – krzyczał brunet i wymachiwał ręką.
Jego kolega spojrzał w ich stronę i przez parę sekund nie wykazywał żadnej reakcji. Potem na jego usta wpełzł szeroki uśmiech cwaniaka. Tymczasem Ola wykorzystała moment nieuwagi towarzysza i czmychnęła w stronę toalet. Refleks Wrony pozostawiał wiele do życzenia, więc wzruszył tylko ramionami.
Wojtek podniósł się z miejsca i podszedł do kumpla. Klepnął go w ramię, a później skierował się w stronę przejścia.

~~~~

- Masz ochotę odpocząć? – spytał Argentyńczyk, pochylając się do ucha partnerki. Ta pokiwała twierdząco głową. Wciąż trzymając ją za rękę, skierował się do baru. – Napijesz się czegoś? – zaproponował.
- Przykro mi. To nieodpowiedzialne przyjmować drinki od nieznajomego – odparła poważnym tonem, jednak dostrzegł jej wesołe oczy.
- Daj spokój, przecież mnie znasz.
- Bardzo krótko i bardzo słabo. Wybacz – wzruszyła ramionami. – Muszę słuchać mamy.
- Nie jesteś czasem już dużą i samodzielną dziewczynką? – rzucił jej taksujące odważne spojrzenie. Szatynka poczuła się prawie tak jak na rentgenie.
- Samodzielną i owszem. Razem idziemy do baru i płacę za siebie – zastrzegła.
- I razem pijemy – dorzucił Nicolas, zadowolony, iż doszli do porozumienia. – Właśnie, możemy usiąść przy naszym stoliku.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Raczej chłopacy nie będą chcieli obcych w swoim gronie – Marta przybrała niepewną minę.
- To chyba ja powinienem się obawiać, że cię do mnie zniechęcą – pokierował ich powoli we właściwą stronę.

~~~~

Ochlapała lekko twarz wodą, wycierając się papierowym ręcznikiem. Wzdrygnęła się na myśl, czego uniknęła kilka minut temu. Lekko poprawiła makijaż, by wyglądać w miarę schludnie. Wychodząc z ubikacji, uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Mina zrzedła jej natychmiast, gdy spojrzała na korytarz.
Udała, że w ogóle nie dostrzegła siatkarza i zamierzała przejść obok niego obojętnie. Niestety jego kula zagrodziła jej drogę. Stał oparty swobodnie o ścianę, uśmiechając się według niej głupkowato.
- Chcę przejść.
- A jakieś magiczne słowo? – nie ukrywał satysfakcji, jaką czerpał z ich spotkania.
- Spierdalaj – fuknęła ze złości.
- Uwielbiam twój temperament – roześmiał się Włodarczyk.
- Ja twojego nie. Mogę już iść? – spytała Aleksandra, wyraźnie poirytowana.
- Masz rację, przenieśmy się w jakieś milsze miejsce – ciągnął chłopak niczym nie zrażony.
- Ciebie powinni leczyć na mózg a nie na staw skokowy – mruknęła szatynka do siebie, czując rękę przyjmującego na swoich plecach, kierującą ją na przód.
- Myślałem, że etap darcia kotów mamy już za sobą. Tak miło się z tobą pożegnałem – pochylił się i wyszeptał do jej ucha. Na te słowa odwróciła się gwałtownie, wbijając palec w klatkę piersiową Wojtka.
- Słuchaj, takie numery może przechodzą z podpitymi laskami na disco. Ja nie zamierzam ci się rzucać na szyję, bo mnie pocało….
Brunet przyłożył palec do jej ust i prawie zetknął ich czoła. Ola nie miała pojęcia, co siatkarz zamierza, ale czuła się jakby spoglądały na nią oczy ciemne jak węgiel. W przytłumionym świetle wszystko wyglądało inaczej.
- Piwo? – spytał znienacka, zupełnie zbijając ją z tropu.
- I tak będę musiała je sobie ponieść, kaleko.

~~~~

Ponownie się spięła, gdy znalazła się w otoczeniu znajomych Nicolasa, których oglądała dotychczas tylko w telewizji. Naprawdę, nie dostrzegała konieczności, by wprowadzał ją w towarzystwo, skoro ledwo się znali.
- W końcu! – zawołał Andrzej z szerokim uśmiechem na widok szatynki. Reszta się zaśmiała, a ona spoglądała zdezorientowana.
- Marta, siadaj – Facundo pociągnął ją na miejsce obok siebie.
Uriarte usiadł obok z niewyraźną miną. Dokonano szybkiej prezentacji, by wszyscy przy stole byli po imieniu. Szatynka myślała, że będzie się czuła jak intruz, jednak wesoła kompania wcale jej na to nie pozwoliła.
- Interesujesz się siatkówką? – spytał Karol, na co jego przyjaciel roześmiał się szczerze.
- Ona zna pół twojego życiorysu.
- Nieprawda – szybko zaprzeczyła, by nie być w centrum uwagi.
- Prawda, prawda. Wiedziała nawet, co robi mój ojciec – odezwał się Nicolas, uspokajająco dotykając jej ramienia.
- Tak do wyrwałaś? Nico, jaki ty jesteś łatwy – Kłos żartował w najlepsze.
- Tylko spokojnie Nicuś, nie hiperwentyluj – łagodził Conte, klepiąc kumpla w plecy.
- Wam kogoś przedstawić, to do razu pokazujecie się z najgorszej strony – westchnął siatkarz.
- Trudno, najwyżej zmienię klub do kibicowania – udała strapioną.
- O nie, tak to nie będzie. Mistrz, Mistrz… - zaintonował Wrona.
- Bełchatów! – dokończyli chóralnym okrzykiem.
Marta za drugim razem również nie dała się namówić na napój dostarczony pod nos. Trochę już szumiało jej w głowie, ale uznała, że jeszcze jedno piwo nie sprawi, że straci kontakt ze światem. Razem z niższym Argentyńczykiem przyniosła reszcie napełnione kufle. Żaden z panów nie omieszkał chociaż na sekundę zerknąć w dekolt szatynki, gdy lekko pochylała się nad stołem.
Niespodziewanie z tłumu pomachał do niej Jacek, ale ona tylko odwzajemniła gest, nie ruszając się z miejsca. Powoli sączyła piwo przez słomkę i przysłuchiwała się rozmowom. Czasem dorzucała coś od siebie, ale była zbyt mocno przejęta jej nogą stykającą się z udem rozgrywającego. Patrzyła na niego ukradkiem, bojąc się własnych myśli i spostrzegawczości innych.
W końcu Facundo ponownie wyciągnął ją do tańca. Na szczęście ich ruchy nie przekraczały bariery dobrego zachowania. Gdy odchodziła od stolika, w tłumie mignęła jej przyjaciółka z Włodarczykiem u boku. Marta najpierw uznała to za przywidzenie, ale jeszcze kilka razy zauważyła ich przy boksie.
- Co tak tam zerkasz? Sprawdzasz, czy Nico nas obserwuje? – zaśmiał się przyjmujący.
- Nie, zdawało mi się, że widzę przyjaciółkę – powiedziała, a brunet również spojrzał na moment w tamtą stronę.
- To ta koło Włodiego? Tylko jej tam nie kojarzę.
- Nic już z tego nie rozumiem – mruknęła do siebie. – Nieważne.
Niespodziewanie, ktoś obok nich zażądał odbijanego. Szatynka znalazła się twarzą w twarz z uśmiechniętym Jackiem. Czuła się dziwnie, gdy kładł dłoń na jej łopatce. Chcąc nie chcąc, wsparła się na jego ramieniu.
- Widzę, że dobrze się bawisz – zagadnął.
- Całkiem nieźle. A ty? – spytała, przyglądając mu się uważniej.
- Z każdą chwilą coraz lepiej – rzucił chłopak i wykonał z nią kilka obrotów.  Raz po raz wirowała i wpadała w jego ramiona, z każdym razem zaskoczona, że nie potknęła się w trakcie.
- Taneczny wariat z ciebie – podsumowała jego umiejętności.
- A ty to wytrzymujesz – poruszył brwiami.
Niesnasek uśmiechnęła się w odpowiedzi. Po trzech utworach zaczęła odczuwać zmęczenie. Jacek tańczył lepiej niż przeciętny mężczyzna. Domyślała się, że musiał uczęszczać na jakieś zajęcia. Dalej w jej głowie błąkała się myśl, że kiedyś byłaby zachwycona taką okolicznością i roztapiała się pod wpływem jego spojrzenia. Teraz  z ulgą mogła stwierdzić, że minął jej pierwszy zachwyt tym chłopakiem i nie rościła nadziei, co do rozwijania tej znajomości. Ot, kolega ze studiów. W chwili ciszy między piosenkami postanowiła się oddalić.
- Dzięki za zaszczycenie tańcem.
- Co ty. Mam nadzieję, że to nie ostatnia taka okazja – mrugnął do niej. – Odprowadzić cię gdzieś?
- Poradzę sobie – musnęła jego ramię dłonią i odeszła.

~~~~

Usiedli przy pustoszejącym stoliku. Dziewczyna wkurzała się sama na siebie, że dała się wkręcić w obecną sytuację. Przecież właśnie tego chciała uniknąć, zjawiając się na imprezie w Bełchatowie. Czuła na sobie uważne spojrzenie siatkarza, zastanawiając się, czy naprawdę nie da rady zapaść się pod ziemię albo teleportować w inne miejsce.
- Jak praktyki? – spytał Włodarczyk.
- Och znacznie spokojniej bez ciebie – odparła. Roześmiał się na jej odpowiedź i zaciętą minę.
- Przyznaj się, tęsknisz za odrobiną emocji – rzucił pewny siebie.
- Wcale a wcale.
Próbowała uciekać wzrokiem w każdą możliwą stronę, podczas gdy on wpatrywał się w nią uparcie. Zdążyła wypić całe piwo w milczeniu, ignorując go. To nie był typ, do którego docierały subtelne aluzje albo kamuflowana niechęć. Zupełnie nie zważał na jej stosunek do niego.
- To ja pójdę – podniosła się z miejsca.
- Jeszcze nie zatańczyliśmy – szatyn wyrósł tuż przed nią.
- Ty chcesz tańczyć? Z kulami i usztywnioną stopą? – zbaraniała.
- Będę musiał ci zaufać – odpowiedział, zostawiając kule na ławce.
- Ty naprawdę upadłeś na głowę?
- Nie histeryzuj, tylko daj rękę.
Głęboko oddychając, by opanować złość, pomogła siatkarzowi dotrzeć na parkiet. Czemu ona się na to godziła? Powinna go tam zostawić albo wręczyć kule i odprawić z kwitkiem. Był od niej większy, ale to nie znaczyło, że decydował o jej każdym kroku. Z naburmuszoną miną przedzierała się przez tłum. Potem chłopak złapał ją w talii i uśmiechnął się, gdy usłyszał wolny kawałek.
- Czy ty mnie w ogóle spytałeś, czy chcę z tobą tańczyć? – mruknęła, dalej sztywno stojąc w miejscu.
- Uznałem, że i tak odmówisz, więc pominąłem ten etap – odparł szczerze.
- Matko, z kim ja mam do czynienia – pokręciła głową z rezygnacją.
- Obejmij mnie, bo stoisz jak kołek – lekko ją trącił.
- Niedoczekanie – odburknęła.
- Teraz ty nie zachowuj się jak dziecko. Zwracasz na nas uwagę.
Z cierpiętniczą miną niepewnie podniosła ręce na wysokość jego karku. Wojtek pochylił się, by jej to ułatwić. W myślach już planowała porządny prysznic i kilka sposobów na morderstwo idealne.
- Jak chcesz, to potrafisz, Olcia.
Najchętniej starłaby mu ten uśmieszek z twarzy, ale jeszcze się powstrzymywała. Kołysali się powoli do taktu, a myśli Tomczak powędrowały do ich ostatniego spotkania. Chyba powinna zapytać go wprost, o co chodzi w jego dziecinadzie. Spojrzała pod górę na twarz przyjmującego i w jego ciemne oczy. Może gdyby inaczej się poznali, bardziej ciągnęłoby ją do niego. Wszystkie rozmyślania uciekły wraz z przesunięciem się dłoni szatyna na jej pośladki.
- Włodarczyk! Bierz te łapy albo dostaniesz w twarz! – zagroziła.
- Naprawdę? – uniósł prowokacyjnie brwi. Po sekundzie jego policzek zdobił czerwony ślad po jej dłoni, jednak on nic sobie z tego nie robił.
- Bierz łapy, bo dostaniesz drugi raz!
Trochę straciła rezon, gdy chłopak kompletnie nie zareagował na policzek. Jego ręce tkwiły w tym samym miejscu, sprawiając, że czuła się obmacywana. Przechodził jej dotychczasowe pojęcie o bezczelności, aż brakowało jej na niego słów. Gdyby nie był taki rozpoznawalny, zrobiłaby mu nietęgą aferę i obiła tą buźkę. Może właśnie powinna tak zrobić, żeby inni się na nim poznali? Problem polegał na tym, że nie chciała mieszać w to swojego imienia i nazwiska.
- No śmiało, jeśli faktycznie chcesz z nas zrobić sensację – podpuszczał ją.
- Nie pozwolę ci robić wszystkiego, na co masz ochotę – próbowała odsunąć się od niego.
- Kochana, każda tutaj by się dała pokroić za taki taniec przytulaniec ze mną – pochylił się i mruknął jej do ucha.
- To idź sobie do nich i daj mi święty spokój!
- Ale ja nie chcę ich. Ja chcę ciebie – popatrzył prosto w jej oczy.

~~~~

Nie mogła odnaleźć wzrokiem Uriarte w żadnej części Sali. Za to z łatwością dostrzegła Wronę, bawiącego się z wianuszkiem dziewczyn, prawdopodobnie jego fanek. Sam siatkarz ledwo trzymał się na nogach i chyba średnio orientował się w sytuacji.
- O, Marta –krzyknął, gdy przeciskała się w tłumie nieopodal.
- Miło, że pamiętasz – zaśmiała się.
Przepchnął się do niej, porzucając dotychczasowe towarzyszki. Złapał szatynkę w talii i przyciągnął do siebie. Patrzyła zdziwiona na jego poczynania. Musiała zadrzeć głowę do góry, żeby dostrzec jego wyraz twarzy.
- Andrzej – spojrzała na niego niepewnie.
- Och, daj spokój. Musimy skorzystać z okazji, gdy Nico wypuścił cię ze swoich szponów.
- O czym ty mówisz?
- Ma na ciebie ochotę. Wcale mu się nie dziwię – uśmiechnął się leniwie, kołysząc ich biodrami.
- Chyba czas się zbierać do domu – zaproponowała.
- Mmm… proponujesz coś konkretnego – nachylił się do jej twarzy.
- Żebyś już skończył imprezę – nerwowo szukała któregoś z jego bardziej trzeźwych kolegów.
- U mnie czy u ciebie? – podrażnił policzek dziewczyny swoim zarostem.
- Ja nie mogę sprowadzać nikogo na noc. U ciebie – podjęła grę. Za plecami siatkarza dała znak rozgrywającemu, że udają się do wyjścia. Argentyńczyk na szczęście zrozumiał, o co jej chodziło i czekał z ich okryciami w drzwiach.
- Panu już podziękujemy – Andrzej odepchnął go.
- Uspokój się. W domu czeka na ciebie Inga. Odprowadzimy cię – ładziła sytuację Marta.
- Inga… Inga… A tak, moja dziewczyna – olśniło środkowego.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


No, Nico i spółka wracają do akcji ;) Końcówka to wstęp do jednej z moich ulubionych scen :D Oby i wam przypadła do gustu, bo pisząc to, wybitnie się starałam :)
Ze wstawiennictwem cioci Lady zaczynamy walkę z systematycznością ;)
Ahoj!