- Oszaleć idzie, naprawdę –
westchnęła Ola do słuchawki.
- Nie przejmuj się, jutro ostatni
dzień. Może dostaniesz mniej problemowego pacjenta – zaśmiała się przyjaciółka.
Obie leżały już w łóżkach,
zmęczone trudami dnia. Wspólne rozmowy
stanowiły znaczącą otuchę w wytrwaniu do końca w niezbyt sprzyjających
warunkach. Jeśli zawodziły osoby pod ręką, zawsze mogły liczyć na siebie. Od października zaczną się
regularnie widywać w Łodzi.
- Łatwo ci mówić, bo Nicolas się
zachowuje jak książę na białym koniu, a nie jak zły czarnoksiężnik – rzuciła
niższa z dziewczyn.
- Nie zaczynaj – roześmiała się
druga.
- Wiesz, jakie masz szczęście? Mi
się to w głowie nie mieści – westchnęła.
- Mi tym bardziej. Właśnie. Nie
pracujesz w niedzielę, to przyjedź po mnie, skoczymy na tą imprezę – zachęcała
Marta, powoli układając plan działania.
- Kogoś tu ciągnie do kolejnego
spotkania.
- Nie chcę być niemiła. Chociaż
się z nim przywitam i tyle. Na pewno będzie miał swoje grono do zabawy.
- Jaaasne. Przemyślę to jeszcze,
kochana. Może powinnam się odstresować – zamyśliła się łodzianka.
- Liczę na pozytywne rozpatrzenie
sprawy!
- To mówisz, że idziemy na
imprezę? – zagadnęła Emilia, podnosząc się na łokciu z pozycji leżącej.
- Jak tylko masz ochotę –
koleżanka odpowiedziała jej uśmiechem.
- Pewnie, że tak. Idealne
zakończenie męki! Laski, też idziecie? – stuknęła w łóżka współlokatorek.
- Ja już kupiłam bilet na
niedzielne popołudnie, nie zamierzam tu zostać nadprogramowo – skrzywiła się
Anna.
- Ja tak samo – jęknęła Roksana.
- Martuś, to zaprosisz tych
swoich nowych kolegów z roku, co?
Szatynka roześmiała się
serdecznie.
~~~~
Inga ostatnimi resztkami dobrej
woli powstrzymywała się przed ucieczką z
błękitnego korytarza. Od słowa do słowa trafiła w końcu do edukacyjnej placówki
z wakatem nauczycielskim. Naprawdę, życiowe towarzyszki siatkarzy z aprobatą
podeszły do jej pomysłu, ciesząc się na odmłodzenie grona pedagogicznego.
Niestety nie zastała od razu
dyrektorki i zmuszona była poczekać. Żałowała, że nie zabrała ze sobą żadnej
książki, która umiliłaby jej czas. O mało nie parsknęła śmiechem, gdy powróciła
myślami do ostatnich rozmów ze swoim chłopakiem. Uczepił się tematu dziecka,
jak rzep psiego ogona. Stanowiło to kompletny kontrast z jej staraniem o pracę.
Notabene, zainicjowanymi przez samego pana Wronę.
Na szczęście strach jej nie
sparaliżował, a podczas rozmowy o pracę wywarła tak dobre wrażenie na sędziwej
pani dyrektor, iż ta z miejsca zaniechała dalszych poszukiwań. Sekretarce zlecono
natomiast anulowanie kolejnych spotkań.
- Kochanie, oto przed tobą nowa
członkini ciała pedagogicznego – wyśpiewała brunetka od progu.
Zaspany siatkarz zjawił się w
korytarzu z niezbyt wyraźną miną i fryzurą w nieładzie.
- Eee… Gratulacje? – wychrypiał
nieporadnie.
- Czuję się, jakbym żyła z
niemowlakiem. Tylko śpisz i jesz, kiedy jesteś w domu – załamała ręce.
- Inga, no – jęknął.
- Już dobrze, mój ty duży
chłopczyku – podeszła do ukochanego po buziaka w usta.
- Powinniśmy jakoś uczcić twój sukces
– odparł, zaplatając dłonie za jej plecami.
- Czekam na propozycje.
- Dzisiaj proponuję romantyczną
kolację, a pojutrze imprezę w siatkarskim gronie – Andrzej uśmiechnął się,
wyraźnie zadowolony z siebie.
- Zgadzam się tylko z pierwszą
częścią, ale pozwalam ci iść się pobawić w pojedynkę. Ja raczej spędzę weekend
na przysposobieniu się do nowego zajęcia.
- Nie rób mi tego. Znowu nie będę
miał z kim tańczyć przytulańców – mruknął brunet, drapiąc ją swoim zarostem po
policzku.
- Myślę, że kandydatek będziesz
miał dość i zawsze masz niezawodnego Karollo – zażartowała.
~~~~
Dlaczego tak łatwo w jej umyśle
zakiełkowało milion myśli o Nicolasie? Byli sobie prawie kompletnie obcy, bo co
ona o nim wiedziała? W drodze na miejsce porannej zbiórki przeczesywała w
myślach zawartość swojej torby. Czy miała tam cokolwiek imprezowego? Przecież
musiała jakoś wyglądać, co najmniej przyzwoicie.
- A twój nowy znajomy też będzie?
– Nagle wyrosła przed nią bezczelnie uśmiechnięta twarz Leszka.
- Bardzo możliwe. Wpadł ci w oko?
– odparowała bez ogródek.
- Martix, od kiedy ty taka
wyszczekana? – zrobił duże oczy. – Aha, zazdrosna samica.
- Daj spokój – prychnęła,
przeciskając się między ludźmi do przodu.
- Czuję w kościach, że jednak się
pojawi – krzyknął za nią.
Tylko westchnęła, rozglądając się
za kimś innym do rozmowy.
- Nie wiedziałem, że z ciebie
taka fanka siatkówki – usłyszała obok siebie głos kolegi.
Odwróciła głowę w jego stronę.
Myślała, że ich kontakty zakończyły się na udzieleniu mu korepetycji. Owszem,
widywała go często od tamtego razu, ale znajomość nie zyskała na żadnej
zażyłości. Wybrał się z nimi na mecz, lecz dziewczyna starała się jak najmniej
uwagi poświęcać jego osobie. W końcu na boisku znajdował się wtedy ktoś
znacznie ciekawszy.
- U ciebie to też dla mnie nowość
– odpowiedziała.
- Wolę koszykówkę, ale zawsze to
ciekawsze niż siedzenie w pokoju – uśmiechnął się Jacek.
- Nie martw się. Więcej nie
będziesz tu tkwić. Koniec męczarni – powiedziała pocieszająco.
- A ta impreza? – zagadnął.
- Wybierasz się? – zdumione
spojrzenie szatynki wiele wyrażało.
- Czemu nie. Mam nadzieję, że się
zobaczymy. – Lekko dotknął jej ramienia i zniknął wśród reszty studentów.
Marta na chwilę odpłynęła myślami
podczas krótkiej przerwy na drugie śniadanie. Nie była głodna. Popatrzyła w
stronę Jacka, który siedział z kolegami, pałaszując kanapki. Jeszcze niedawno
chłonęła każde jego słowo, szukała jego sylwetki na uczelni. Dzisiaj, kiedy w
końcu porozmawiali, nie poczuła ekscytacji. Ba, nie zależało jej. Przestał się
jej podobać? Być może… Teraz zupełnie kogoś innego będzie wypatrywać jutro.
~~~~
Aleksandra odczuwała jednoznaczne
intencje Macieja, który w ostatnich dniach proponował różne wyjścia. Zazwyczaj
się zgadzała, odmawiając jedynie sobotniego wyjścia na miasto. W końcu miała
uraczyć przyjaciółkę w niedzielę swoją obecnością.
Wchodząc do znajomej sali,
pomyślała że to ostatni dzień pobytu „wielkiej gwiazdy”. Chociaż nie myślała o
nim już jako o wrzodzie na tyłku, mimo wszystko miło będzie odetchnąć i się nie martwić.
- Cześć! – usłyszała pogodny głos
siatkarza i o mało nie przewróciła się z wrażenia.
- Dzień dobry – odwzajemniła
lekki uśmiech. – Najpierw na chwilę lód, bo jeszcze nikt u ciebie nie był z
okładem, później poćwiczysz, a potem znowu będziesz spacerował jak dziadek z
balkonikiem – pokusiła się o zgryźliwy
żarcik.
- Gdyby każdy balkonik był taki…
- otaksował wzrokiem sylwetkę praktykantki, wprawiając ją w zawstydzenie.
- Pamiętaj, to ja mam przewagę –
rzuciła, przykładają mu na stopę przez ręcznik lód i zostawiając szarfę do
samodzielnego ćwiczenia stopy.
W drzwiach zderzyła się ze swoim
kolegą, który natychmiast ją złapał.
- Szukałem cię – zaśmiał się,
całując szatynkę w policzek.
- Tak? Coś się stało?
- Mam coś dla ciebie – wyciągnął
w jej stronę skromny bukiecik stokrotek.
- To dla mnie? Piękny – szybko
podniosła go do nosa i zaciągnęła się zapachem. Blondyn postukał palcem w swój
policzek. Ola natychmiast w wyrazie wdzięczności go tam pałowała.
- Ekhem! – rozległo się za ich
plecami. – Jakbym chciał pooglądać romansidła, to bym sobie włączył telewizor.
Dziewczyna szybko się
skonstatowała i wyszła z pomieszczenia. Maciek uśmiechnął się złośliwie do
sportowca.
- Czyżby ktoś tu nie miał
dziewczyny?
Połowa dnia upłynęła jej na
żartach i pogaduszkach z towarzyszem niedoli. Nawet podczas pracy potrafili się
nawzajem rozbawić, przy okazji poprawiając humor pacjentom. Wyjątkiem był
Włodarczyk, który na śmiechy wspomnianej dwójki reagował jak byk na czerwoną
płachtę. Na szczęście popołudniu ktoś odbierał go ze szpitala.
Siatkarz krzątał się w koło
swojego łóżka. Niedawno zjawił się fizjoterapeuta z bełchatowskiej drużyny,
który zabierał go do jego mieszkania, a przy okazji poszedł przedyskutować z
lekarzem dalszą rekonwalescencję. Na szczęście skręcenie ledwie kwalifikowało się
na 2 stopień, więc czekało go krótkie usztywnienie stawu. W łazience chłopak
przebrał się we własne rzeczy. Niestety to praktykant przyszedł zabandażować mu
stopę i założyć usztywnienie.
Usiadła w pomieszczeniu dla
personelu, by wypełnić kilka papierów. Nikt nie przeszkadzał jej w skupieniu
się, więc szybko dopełniła formalności.
- Ja już uciekam. Jadę się
pokazać w domu – wpadł Maciej.
- Och, no to szczęśliwej podróży
i do zobaczenia – uśmiechnęła się szatynka.
- Pa, Olcia – poczuła szybki
całus w policzek. Patrzyła za znikającym kolegą, ciesząc się sama do siebie.
- Naprawdę myślisz, że mu zależy?
To jest niby romantyczny facet? – w drzwiach zjawił się Włodarczyk ubrany w
klubowy dres i z kulami u boku.
- Co ty tu robisz? – spytała
zaskoczona.
- Chciałem podziękować za opiekę.
Czekają na mnie na parkingu – oznajmił łagodnym tonem.
- Myślałam, że czyhałam na twoje
zdrowie i karierę – spojrzała na chłopaka uważnie.
- Daj spokój – machnął ręką.
- No tak, po tobie wszystko spływa
– westchnęła, chcąc minąć siatkarza w drzwiach. – Do widzenia.
- Twój kolega w ogóle się nie
stara – prychnął.
- O co ci teraz chodzi? – zadarła
głowę do góry.
Przez chwilę mierzyli się
spojrzeniami, aż w końcu Wojtek przyciągnął praktykantkę do siebie. Jedna z kul
upadła na ziemię. Wolną ręką przyjmujący uniósł dziewczynę do góry i pocałował
ją, zanim zaczęła protestować. Musiał zwalczyć moment jej oporu, w czym pomogły
coraz głębsze pocałunki. Ola nie pojmowała zaistniałej sytuacji i tylko
bezwiednie przyłączyła się do ruchu jego warg. Trzymał ją mocno przez
kilkanaście sekund, po czym odstawił na ziemię.
- Miłego dnia – rzucił, podnosząc
kulę i pokuśtykał do głównego wyjścia. Co to miało znaczyć, do cholery?
~~~~
„Nie grzeb w torbie. Mam coś dla
ciebie. Będę za pół godziny :*”
Dziewczyna uśmiechnęła się do
telefonu. Na przyjaciółkę zawsze mogła liczyć. Jedynym elementem zaskoczenia
była pomysłowość gościa. Szatynka nie wiedziała, czego się spodziewać, bo nie
we wszystkim się widziała. W razie czego wskoczy w ulubione dżinsy i t-shirt.
Nie potrafiła usiedzieć w miejscu, gdyż coraz bardziej zbliżał się wieczór.
Bardzo chciała się dobrze bawić i przestać myśleć o siatkarzu. Jednak czy to
nie on ją tam zaprosił? Marta fuknęła ze złości.
- Nie wpadaj w paranoję… -
rzuciła sama do siebie.
Z nieskrywaną radością wybiegła
przed ośrodek i dopadła do samochodu Aleksandry. Prawie siłą wyciągnęła ją z
siedzenia kierowcy i mocno przytuliła. Zaskoczona dziewczyna odwzajemniła
uścisk.
- Dobrze, że jesteś. Za godzinę
zaczynamy befor party.
- Proszę, proszę. Czyli dobrze
wyczułam sprawę z tymi odwiedzinami monopolowego – zaśmiała się niższa z nich.
- Trzeba się wprawić w odpowiedni
nastrój. Chciałaś mi o czymś opowiedzieć na żywo.
Popatrzyły na siebie poważnie,
niemal bezgłośnie dochodząc do porozumienia o poszukaniu dogodniejszego miejsca
na szczere rozmowy. Chyba najlepszą opcję stanowił spacer bełchatowskimi
uliczkami.
- Chodzi o Włodarczyka – zaczęła
Ola niepewnie.
- Podobno już się go pozbyłaś ze
szpitala. Jakiś przypał na odchodne?
- Przypał to chyba nie, ale… On…
- Powiedz mi, bo komu innemu jak
nie przyjaciółce? – szatynka złapała towarzyszkę za ramię. – Głęboki wdech i…
- Pocałował mnie – dwa słowa w
ciągu milisekundy, a potem szkarłatny rumieniec wpełzł na twarz studentki.
- Co proszę? On? Ten krzykacz?
Przecież dogryzał ci na każdym kroku – Niesnasek nie potrafiła pojąć usłyszanej
rewelacji.
- Tak samo nie wiem, o co chodzi.
Na szczęście to koniec spotkań z panem siatkarzem.
- W życiu bym się tego nie spodziewała.
Chociaż się postarał? – delikatne uśmiechy wpełzły na obie twarze.
- Nie miałam szans się wyrwać.
Obezwładnił mnie, a przecież ma chorą kostkę! – jęknęła.
- Czyli chociaż coś mu wychodzi!
– zaśmiały się obie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, zniknęłam na zbyt długo. Nie będę tu wypisywać tłumaczeń.
Ucieszę się, jeśli zostaliście ze mną :)
Ucieszę się, jeśli zostaliście ze mną :)
Przybędę z komentarzem, serio!
OdpowiedzUsuńWłodarczyk, Włodarczyk... Co ci po tym mózgu chodzi to ja nie wiem.... Ale żeby aż tak ci się mózg uszkodził od kostki? Dziwna sprawa.
UsuńA Marcia polubiła Gapcia ;D, co mnie cieszy :).
Czekam na kolejny.
Lady Spark :*
no to się Włodziu pięknie pożegnał :O
OdpowiedzUsuńAż prawie spadłam z łóżka, jak to przeczytałam! Serio.
Marta coś często myśli o Nikosiu i w sumie dobrze, bo im baardzo kibicuję. Co do Ingi to cieszę się, że dostała pracę :D
Całuski :*
o żesz Ty w morde jeża :O
OdpowiedzUsuńO matko bosko Włodi! Ja nie wiem co mu tam po jego łepetynce chodzi. Może te jego wcześniejsze zachowania to był taki rodzaj flirtu? :D Trochę taki niefortunny, ale może pocałunkami się naprawi :D
OdpowiedzUsuńOj będzie się działo! :D
Włodi wie jak pozostawić wrażenie po sobie:p Taka tam miła odmiana:) COś czuję, że Ola się zdziwi na tej imprezie, no ale cichoszaaa..^^ Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń